Mijają dwa tygodnie od chwili, gdy babcia osiemnastoletniej Scarlet Benoit zniknęła, pozostawiając na blacie kuchennym zakrwawioną chusteczkę z czipem identyfikacyjnym. Biuro śledcze ze względu na brak dowodów na przemoc zamyka sprawę, twierdząc, że Michelle uciekła, bądź popełniła samobójstwo. Dziewczyna postanawia odnaleźć ją na własną rękę przy pomocy przebywającego od niedawna w Rieux Wilka, ulicznego zabijaki, który zdaję się coś wiedzieć o miejscu pobytu jej ukochanej babci...
Tymczasem Cinder, dziewczyna-cyborg skazana na śmierć, ucieka z więzienia w Nowym Pekinie wraz kapitanem Thorne'm. Niegotowa do roli, jaką musi odegrać w przyszłości Unii Ziemskiej udaje się do Europy, gdzie losy jej i Scarlet przetną się w nieoczekiwany sposób...
Sagi Księżycowej autorstwa Marissy Meyer nie sposób zamknąć w jakiekolwiek ramy - ta seria wykracza daleko poza granice jednego gatunku, łącząc w całość kilka zupełnie odmiennych kategorii literackich. I tak odnajdujemy w niej elementy popularnej ostatnimi czasy dystopii, starej, dobrej science-fiction, powieści przygodowej, z której mógłby powstać niezły film akcji i zachwycającej, przypominającej beztroskie czasy dzieciństwa baśni okraszonej szczyptą romansu. Mieszanka wywołująca niestrawność? Skądże! Autorka serwuje nam naprawdę smaczne danie literackie, które dzięki umiejętnie dobranym składnikom takim jak interesująca i dopracowana fabuła, realistyczni protagoniści i urzekający klimat wzbudza apetyt na więcej.
Na kartach drugiego tomu tejże serii przed czytelnikiem występuje cała plejada barwnych i niepowtarzalnych postaci, o których po prostu nie można zapomnieć. Tym razem główna rola przypadła rudowłosej Francuzce o znaczącym imieniu Scarlet, której znakiem rozpoznawczym jest nowocześniejsza wersja pelerynki baśniowego Kapturka - czerwona bluza (z kapturem oczywiście!). Nasza protagonistka to osóbka z charakterem i pazurem - jak lwica walczy o swoje i nie da sobie w kaszę dmuchać, oj nie da! Jest porywcza, impulsywna, momentami lekkomyślna, co nie raz wpędzi ją w kłopoty, ale także odważna i wrażliwa, co dostrzegamy w sposobie w jaki mówi o swojej babci, martwi się o nią i troszczy - kocha ją bowiem całym sercem i jest w stanie dla niej zrobić wszystko. Tak naprawdę wady, które ta dziewczyna posiada, niczego jej postaci nie ujmują, lecz wręcz działają na korzyść - jest dzięki nim naturalna i żywa. Podobnie rzecz ma się z towarzyszem podróży naszej bohaterki, tajemniczym uczestnikiem walk ulicznych, o zielonych i często podbitych oczach. Wilk, bo o nim tutaj mowa, to postać niejednoznaczna i przez to jeszcze bardzie intrygująca - nie do końca wiemy kim tak naprawdę ten facet jest i co ukrywa. Nie od razu też poznamy jego prawdziwą twarz i historię, która niejedną osobę może zaskoczyć. Nowym indywiduum w Sadze Księżycowej jest także niejaki Carswell Thorne tytułujący się dumnie kapitanem, będąc w rzeczywistości dezerterem i...kimś jeszcze. ;) Ten lekko narcystyczny, święcie przekonany, o tym, iż robi oszałamiające wrażenie na kobietach jegomość przypominał mi Julka z disney'owskich "Zaplątanych" i rozkładał mnie na łopatki. Już pierwsza scena z jego udziałem totalnie Nadę rozwaliła (którą musi się z Wami podzielić) - Thorne umilał sobie bowiem smutne chwile w celi, przeglądając na tablecie swoją bazę pikantnych zdjęć różnych pań miast wykorzystać go do ucieczki (pozazdrościć takiej inteligencji ;p), na czym zastała go Cinder, przypadkowo trafiając do jego celi. Co wyniknie ze spotkania tej dwójki? Przygotujcie się na masę przezabawnych i rozbrajających dialogów.
Prócz całkowicie nowych postaci spotkamy się w "Scarlet" także z tymi znanymi z poprzedniej części - zajrzymy do księcia Kaito, który próbuje sprostać roli cesarza i ocalić Wspólnotę Wschodnią przed okrutną, lunarską królową Levaną (trzymam kciuki, żeby mu się udało!) i poobserwujemy dalsze losy wspomnianej już wcześniej Cinder, która ze stłamszonej, cichej dziewczyny staje się pewniejszą siebie, stanowczą i rozsądną młodą kobietą, powolutku akceptującą swoje przeznaczenie. Nie raz spotkałam się na wielu blogach ze stwierdzeniem, iż w porównaniu ze Scarlet wypada ona blado, z czym nie do końca się zgadzam. Owszem, być może główna bohaterka drugiej części tejże sagi jest bardziej wyrazista, zwraca na siebie uwagę, ale to właśnie Cinder jest protagonistką dynamiczną, która potrafi z traumatycznych, ciężkich przeżyć czerpać siłę i dlatego zajmuje w moim sercu miejsce przed Scarlet (tuż za pewnymi dwiema postaciami płci męskiej :D). Tak jest i już!
Akcja pędzi w powieści na łeb, na szyję, nie daje nam ni chwili wytchnienia - co rusz bierzemy udział w jakiejś bitce, strzelaninie, bądź uciekamy przed pościgiem - o nudzie, więc nie ma mowy. Być może dzieje się to wszystko za szybko, za intensywnie, za dynamicznie, ale co z tego! Być może (a nawet na pewno) nie jest to pozycja ambitna, z "górnej półki", co mnie osobiście nie obchodzi. Bo ja z lektury "Scarlet" czerpałam niesamowitą frajdę - od bardzo długiego czasu żadna powieść nie pochłonęła mnie do tego stopnia, bym zapomniała o całym świecie i autentycznie nie mogła się od niej oderwać oraz warczała na każdego, kto tylko próbowałby mnie od czytania odciągnąć, a powieści pani Meyer się to udało. Każde wydarzenie w niej opisane przeżywałam równie mocno, jak bohaterzy - ja nimi i z nimi po prostu byłam - i jednocześnie nieskrępowanie jarałam się każdą, niezwykle subtelną w wykonaniu pani Marissy aluzją do baśni o Czerwonym Kapturku. Dzięki jej książce przeniosłam się bowiem do czasów dziecięcych, chwil, gdy rodzice podsuwali mi do czytania piękne, czarodziejskie opowieści, a ja wierzyłam, że magia gdzieś w otaczającym mnie świecie tkwi. Mocne 6/6.
(źródło) |
Czytałam obie części i "Scarlet" zdecydowanie bardziej mi się podobała. Zgadzam się co do tego że bohaterowie są tutaj niezwykle barwni i nietuzinkowi, a cała powieść trzyma zawrotne wręcz tempo. Mój entuzjazm może nie był aż tak wielki jak Twój, ale ogólnie zgadzam się z Twoją recenzją :)
OdpowiedzUsuńSama siebie zaskoczyłam tym entuzjazmem ;) - może dobre wrażenie po lekturze "Scarlet" wzmocniło to, że czytałam ją po "Chłopach", z którymi męczyłam się niesamowicie. ;D Chociaż... nie ma co gdybać- oczarowała mnie ta książka i tyle ;)
UsuńP.S. Cieszę się, że i Tobie - choć trochę - przypadła do gustu. ;)
Jeśli czytałaś ją po "Chłopach" to Twój entuzjazm jest dla mnie bardzo zrozumiały :D
UsuńNienawidzę tej książki! :P
:D Ja wciąż nie rozumiem, dlaczego Reymont dostał Nobla za tę powieść- staram się, ale nie mogę. :p Ale przynajmniej "Chłopi" już za nami i nikt nie zmusi nas już teraz do ponownego ich czytania. :D
Usuńdrugi tom wg mnie milion razy lepszy niż pierwszy - Scarlet dosłownie pokochałam, a Cinder ledwo co polubiłam. nie mogę się doczekać trzeciego tomu :)
OdpowiedzUsuńI ja z niecierpliwością czekam na "Cress" - ciekawa jestem strasznie wariacji na temat baśni o Roszpunce. :)
UsuńMam pierwszą część, kupiłam ją w te wakacje, niedługo zacznę czytać i nie mogę się doczekać!:)
OdpowiedzUsuńTo zabieraj się za nią pędem! :)
UsuńUwielbiam obie części i aż trudno mi ocenić, która lepsza - po prostu wspaniałe lektury ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie - ciężko powiedzieć, która część jest lepsza, gdyż obie są na naprawdę dobrym poziomie. :)
UsuńCudnie, że autorka postanowiła stworzyć taki cykl! Bardzo mi się to podoba, a Scarlet była jeszcze lepsza od jedynki :D No i Wilk, ah Wilk... Niezmiernie jestem ciekawa kolejnej książki, mam nadzieję, że będzie trzymała poziom i, że niebawem się jej doczekamy!
OdpowiedzUsuńZa granicą "Cress" ma wyjść chyba w lutym 2014, więc trzymam kciuki za to, żeby u nas pojawiła się jak najszybciej - na przykład w marcu. :) Jestem pewna, że i trzecia część będzie świetna - nie może być inaczej. :D
UsuńWciąż przede mną :)
OdpowiedzUsuńTo zabieraj się za Sagę Księżycową, zabieraj - koniecznie! :)
UsuńJakoś nic nie jest w stanie przekonać mnie do tej książki. Chociaż teraz poczułem jakiś cień zainteresowania, bo taka mieszanka gatunkowa musi wypadać ciekawie! No i to, że akcja pędzi na łeb na szyję. Pomyślę, ale okładka i tytuł usilnie sugerują mi, że to nie jest książka dla mnie. I co ja mam robić xD
OdpowiedzUsuńKurczę - nie wiem, co Ci poradzić. xD Hmm...cieszę się, że ta moja opinia wzbudziła w Tobie choć mały zalążek zainteresowania względem "Scarlet" - to już coś. :) Ciężko mi powiedzieć, czy to książka dla Ciebie - mam jakieś przeczucie, że nie przypadłaby Ci do gustu, gdyż jest taka...hmmm...dziewczęca. Ale niekoniecznie jest to przeczucie dobre. :P
UsuńByłam tak samo jak Ty po przeczytaniu zafascynowana bohaterami, zdarzeniami i niesamowicie dobrze dopasowaniem zdarzeń. Chodzi mi tu o połączenie światów i historii Scharlet i Cinder. Świetnie wszystko ze sobą współgrało. Pokochałam Wilka, myślę, że nawet bardziej niż Kaito. ;) A do tego te nawiązania do baśni, które uwielbiam. Tak jak Ty nie widzę minusów. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dokładnie, pani Meyer wszystko przemyślała i zaplanowała - historie Cinder i Scarlet splatają się w logiczny i ciekawy sposób. Cieszę się, że nie tylko mnie oczarowała ta seria. :D
UsuńOstatnio dorwałam w bibliotece Cinder i naprawdę się cieszę z tego powodu, bo seria chodziła za mną już naprawdę od dawna. Nie mogę się doczekać, kiedy znajdę trochę więcej czasu i przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy i Tobie się "Cinder" spodoba... Mam nadzieję, że tak. :)
UsuńO rany, jak ja bym chciała przeczytać tą książkę. Ale może najpierw zacznę od Cinder :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie, wpierw sięgnij po "Cinder" - to od niej zaczyna się magiczna Saga Księżycowa i niesamowita, kosmiczna historia. :)
UsuńJa jeszcze nawet pierwszej części nie czytałam ;( Ale po Twojej recenzji chciałabym jak najszybciej naprawić ten straszny błąd :)
OdpowiedzUsuńOch...Jak mogłaś nie przeczytać "Cinder" Izakalyso?! :D ;) Musisz, absolutnie musisz to zmienić! :)
Usuń