Siedemnastoletniej Sarze Midnight udało się przeżyć starcie z oślepioną żądzą zemsty Valaya- Catherine Hollow- dzięki tajemniczemu Nicholasowi Donalowi od dawna pojawiającemu się w jej nocnych wizjach. Życie dziewczyny rozprysło się jednak na tysiąc kawałków- śmierć jej bliskiej przyjaciółki, kłamstwa Seana podającego się za jej kuzyna Harry'ego i dziwacznie oddziałująca na nastolatkę ciągła obecność chłopaka ze snów coś zmieniło w niej nieodwracalnie. W poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytania, Sara zamierza udać się do Midnight Hall- posiadłości na wyspie Islay od pokoleń należącej do jej rodziny. Tam właśnie odkryje skrzętnie skrywane, mroczne tajemnice rodu Midnightów i dowie się, kto jest jej prawdziwym wrogiem, a kto przyjacielem...
"Rany na duszy
Te, których nigdy nie ujrzysz
Nigdy się nie zagoją."
Wydanie "Wizji" rozpoczynających trylogię o nastoletniej Łowczyni było dla pani Danieli Sacerdoti ziszczeniem się jej marzeń, a stworzenie ich kontynuacji- "Przypływu"- spełnieniem w roli autorki powieści paranormal romance dla młodzieży- ta włoska literatka zdecydowanie wie już, o czym chce pisać i kreuje historię, która biegnie w nowym, pozytywnie zaskakującym kierunku. Podczas, gdy w pierwszym tomie trylogii "Sara Midnight" dopatrzyć się można było kilku podobieństw do innych serii, na jakie ja mimo wszystko przymykałam oko, w "Przypływie" nie sposób ich odnaleźć- tą książką Sacerdoti udowadnia, że pomysłowość i oryginalność to jej druga skóra. Kilka dni temu, w recenzji "Wizji" narzekałam na bardzo oszczędną, ubogą w opisy kreację świata- jakież było moje zdumienie, gdy w ich kontynuacji po tymże niedociągnięciu nie zostało nawet śladu! Tym razem autorka naprawdę postarała się w tejże kwestii i z wyczuciem przedstawiła swoje uniwersum, nie szczędząc barwnych i bogatych w szczegóły opisów nieznanych dotąd demonów oraz pełnego zakamarków i ukrytych pokoi posępnego domostwa na wyspie Islay, w którym rozgrywa się większość wydarzeń w "Przypływie". Dzięki temu świat z jej wyobraźni zyskał nowy wymiar- znalazło się w nim życie, nowatorskość i świeżość.
"Jeśli będziemy udawać, że to mi wystarczy
Stworzymy iluzję,
Zamiast tego, co jest naprawdę."
Historia przedstawiona na kartach "Przypływu" usnuta została z zagadek i niedomówień- główną rolę odgrywają w niej nie tylko losy Sary, ale też tajemnica śmierci jej ciotki Mairead, która zmarła w wieku trzynastu lat tuż po tym, jak została Śniącą w rodzinie Midnightów oraz intrygująca, niespotkana do tej pory w literaturze opowieść o Księciu Cieni. Podobnie, jak w "Wizjach" w części drugiej trylogii pióra Sacerdoti głos mogą zabrać niemal wszyscy bohaterowie- narracja w pierwszej osobie przypadła, co prawda tym razem tylko dwóm protagonistom, jednakże dzięki tej trzecioosobowej wnikamy do myśli pozostałych osób występujących w "Przypływie". I tak, nie licząc Sary, chwilami świat ją otaczający obserwujemy oczyma niejednoznacznego Nicholasa, który dokonać musi dramatycznego wyboru; złamanej śmiercią ukochanego Harry'ego Midnighta Elodie walczącej z nieodwzajemnionym uczuciem do innego chłopaka; wnoszącego do książki humor i pozytywne myślenie Nialla połączonego z Łowczym Mike'm niezwykle silnym węzłem przyjaźni, Seana zakochanego w głównej bohaterce po uszy i zupełnie nowej w "Przypływie" protagonistki, która pozostać dla Was musi niewiadomą, dopóki nie sięgnięcie po tom drugi trylogii pani Sacerdoti. Nie przypuszczałam, że ze spotkania z tymi fikcyjnymi postaciami czerpać będę taką radość- zżyłam się z nimi przeogromnie, obdarzając część z nich ogromną sympatią. Oczywiście w gronie bohaterów tak pozytywnie przeze mnie odbieranych nie znaleźli się wszyscy- w dalszym ciągu mieszane uczucia mam na przykład wobec Sary. Przyznać muszę, że jest ona protagonistką dynamiczną- rozwijającą się i zmieniającą, której współczułam wielokrotnie, biorąc pod uwagę tony przykrych przeżyć, jakie na jej barki zrzuca autorka, ale ta jej bezbarwność, brak wyrazu, szczególnego charakteru odróżniającego ją spośród innych irytowała mnie niemiłosiernie...
"-Słuchaj swojego serca. Sara skrzywiła twarz i odwróciła wzrok. -Próbuję. Ale zawsze jest wokół tyle dźwięków."
Lektura "Wizji pozostawiła po sobie mieszane odczucia, chaotyczne myśli, niedosyt i emocje dalekie od zachwytu, zaś "Przypływu" niesprecyzowane do końca "coś" swym kształtem przypominające oczarowanie, którego nie spodziewałam się zupełnie. Życie jest jednak przewrotne- potrafi człowieka zaskoczyć nawet książką. Daniela Sacerdoti umie znowuż pokazać, że jest autorką z głową pełną świeżych i intrygujących pomysłów. Koncepcji, które podnoszą poprzeczkę jej kolejnej powieści, wróżąc przy tym bardzo dobry tom finałowy trylogii "Sara Midnight" i pozostawiają czytelników z wielgachną niecierpliwością, co do ich dalszego rozwinięcia. -5/6
Obserwowanie "Przypływu" umożliwiło mi wydawnictwo Dreams. Dziękuję!
Pierwsza część nie była zła - przeczytałam ją w czerwcu i nawet dużo z niej pamiętam, a to już dużo pokazuje. Pamiętam, że raziły mnie podobieństwa to DA (jak tak można?!), zabrakło mi opisów, akcja za szybko się toczyła, ale ogólne wrażenie pozostawiła po sobie dobre. Może kiedyś przeczytam drugą część. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto dać drugiej części (przynajmniej ostatnią) szansę- jest o niebo lepsza od "Wizji". :)
UsuńMam tę serię na oku - brzmi naprawdę ciekawie, i dobrze, że autorka zdecydowała się postawić na oryginalność. :)
OdpowiedzUsuńTylko przypominam, że oryginalność pomysłów pani Sacerdoti odnaleźć można zwłaszcza w części drugiej jej trylogii- w tomie pierwszym niestety nie jest tak widoczna.
UsuńZdecydowanie nie moja działka :/. Nie lubię takiego gatunku.
OdpowiedzUsuńRozumiem. W takim razie faktycznie nie ma co sięgać po tego typu książki, lecz czytać gatunki, w których się człowiek odnajduje. :)
Usuń