sobota, 21 września 2013

Książka na każdy miesiąc.



Kolejnej zabawy blogowej nadszedł czas. Tym razem biorę udział w rankingu, stworzonym przez Liss Carrie.  Polega on na tym, by "dopasować książkę, film, osobę do danego miesiąca w roku w zależności od tematu" (więcej tutaj), a dzisiejszy jego temat brzmi: Książka, która kojarzy mi się z...





Styczeń już zawsze kojarzył mi się będzie z debiutem pani Rossi - to właśnie wtedy poznałam historię Arii i Perry'ego, która do dzisiaj siedzi w mojej głowie i sercu, to właśnie w tym zimowym miesiącu oczyma wyobraźni zobaczyłam eterowe niebo - mówię Wam niezapomniany widok... :D









Luty przywodzi mi na myśl pierwszą część magicznych Opowieści z Narnii. W tym miesiącu zima trwa jeszcze w najlepsze, kołdra śniegu szczelnie przykrywa świat i...krainę stworzoną  przez Lewisa. :) Przez zaspy przedzieramy się nie tylko my, ale i bieżący z pakunkami pan Tumnus, który niebawem spotka małą Łucję...










Marzec to miesiąc, w którym świat powoli budzi się do życia, a Wiosna z zimowego snu, podobnie jak uczucie Anny Eliott do kapitana Fryderyka Wentwortha. Historia miłości, która wydawała się już przeszłością, ale jednak zakwitła na nowo snuta przez Austen w "Perswazjach" kojarzy mi się właśnie z tym miesiącem.






A kwiecień to pierwszy tom Trylogii Czasu. Powód jest prosty - "Czerwień rubinu" czytałam po raz pierwszy podczas Świąt Wielkanocnych, które wypadły tamtego roku właśnie w tymże miesiącu. ;)









Maj to okres matur, czas, w którym młodzi ludzie (niebawem już także i ja) zadecydują o swojej przyszłości, tak jak Beatrice Prior, bohaterka powieści Roth, której przyjdzie przystąpić do testu przynależności, a następnie w dniu specjalnej Ceremonii wybrać jedną z pięciu frakcji.








W czerwcu swe święto obchodzą wszystkie dzieci, w tym także jedna z najsłynniejszych w literaturze dziecięcych bohaterek - rudowłosa Ania z Zielonego Wzgórza, o nieposkromionej wyobraźni i energii.










Lipiec to "Buba" Barbary Kosmowskiej. Dlaczego? Sama nie wiem. Może z powodu jarzącej, bijącej po oczach żółtej okładki tej powieści, która kojarzy mi się ze słońcem. Albo dlatego, że swego czasu w niemal każde wakacje wracałam na Zwierzyniecką, gdzie mieści się mieszkanie Buby, jej zwariowanych rodziców, dziadka - jajcarza i Bartoszowej, która grobowym głosem oznajmia: "Obiad!"








A sierpień to "Delirium" Lauren Oliver. To właśnie w tym miesiącu po raz pierwszy wkroczyłam do świata, w którym miłość jest zakazana, by rok później go opuścić i pożegnać się z Leną, Alexem i innymi, niezapomnianymi bohaterami.









We wrześniu dzieci i młodzież  rozpoczynają nowy rok szkolny, a Harry Potter kolejny semestr w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Od ośmiu lat czekam na list z Hogwartu, licząc, że w końcu będę mogła uczęszczać na lekcję Eliksirów, a tu klops - nadal nie przychodzi. Dlaczego?! ;)








Październik to druga część Trylogii Moorehawke. Skąd to moje skojarzenie? Wydaje mi się, że wzięło się ono z jesiennej kolorystki jej okładki. Podczas lektury "Królestwa cieni" czułam zapach dymu ognisk i opadłych liści, co przywodzi mi na myśl jesień.











Listopad z kolei kojarzy mi się z pierwszym tomem Pieśni Lodu i Ognia. W tym miesiącu w powietrzu momentami poczuć można zapach zbliżającej się małymi krokami zimowej pory roku, co przywodzi mi na myśl dewizę rodu Starków: "Winter is coming!"









W grudniu do Świąt Bożego Narodzenia przygotowujemy się nie tylko my razem z naszymi rodzinami, ale i i mieszkanki Akademii Spence. Gemma Doyle wraz koleżankami lepi ozdoby choinkowe (co nie za bardzo jej wychodzi), przygotowuje się do ferii świątecznych i zimowych bali.









A co z Wami? Macie swoje książkowe skojarzenia z miesiącami roku?

                                                                                                                              Nada
                                                                                                                                   


czwartek, 12 września 2013

Ciemna strona Dublina...


Pozbawione zmartwień i ciemnych odcieni życie Mac Lane zmienia się w jednej chwili. W momencie, gdy podnosi słuchawkę telefonu jej różowy, beztroski świat rozsypuje się, jak zamek z piasku na silnym wietrze. Dziewczyna dowiaduje się bowiem, iż jej ukochana, starsza siostra Alina studiująca w Dublinie została znaleziona w ciemnej, obskurnej uliczce...martwa. Kto ją zamordował? I dlaczego? Tego zdaje się nie wiedzieć nikt, nawet dublińska policja, która z braków poszlak i dowodów zawiesza śledztwo. Mac nie zamierza jednak tego tak zostawić, za wszelką cenę chce rozwiązać zagadkę śmierci siostry, do której klucz może kryć się w nagranej na jej poczcie głosowej dziwacznej, niezrozumiałej i przerażającej wiadomości od Aliny, i w tym celu wyrusza do Irlandii, gdzie przyjdzie jej zobaczyć drugie, mroczniejsze oblicze Dublina i odkryć zdumiewającą prawdę o sobie...

"Filmy mówią Wam, co macie myśleć. Dobra książka pozwala samodzielnie przemyśleć kilka rzeczy".

MacKayla to słodka blondynka, która nie może żyć bez różu. Różowe rajstopki,  megaobcisłe i koniecznie megakrótkie spódniczki, oraz topy w takowym kolorze, sandałki i torebeczki z...różowymi cekinami oczywiście, to jej znak rozpoznawczy. Brzmi okropnie i tandetnie prawda? Ku mojemu ogromniastemu zdziwieniu wcale tak nie jest, bowiem makabryczny styl ubierania się bohaterki wynagradza jej mocny charakter. Tak naprawdę pod tą całą cukierkowatością i różowością kryje się diabelsko inteligentna młoda kobieta, która nie dość, że w głowie ma poukładane, wie czego w swym życiu chce i do upadłego walczy o swoje racje, to jeszcze posiada błyskotliwe poczucie humoru i jest...oczytana. Tej dziewczynie ciężko zabić ćwieka - w niemal każdej, nawet bardzo...hmm...kłopotliwej sytuacji obroni się za pomocą ciętej riposty - i dlatego nie sposób jej nie polubić. Mac to całkowite przeciwieństwo pewnego tajemniczego faceta, z którym chcąc, nie chcąc będzie musiała współpracować - mowa tutaj o właścicielu "Księgarni i bibelotów Barronsa", niejakim Jericho, którego kontrast z postacią panny Lane wręcz oślepia. Opanowany, chłodny, sarkastyczny, enigmatyczny i...pociągający (xD) Barrons o stalowych nerwach, na pytania Mac zawsze odpowiada pytaniami, co doprowadza naszą bohaterkę do szewskiej pasji. Jericho także ciężko znieść tę dziewczynę - irytują się, wkurzają i dopiekają sobie nawzajem, co owocuje nierzadko zabawnymi, rozbrajającymi dialogami i utarczkami słownymi. "Kto się czubi, ten się lubi mówi" mówi przysłowie, ale czy sprawdza się ono w przypadku tej dwójki? Nie do końca. Może faktycznie coś tam między nimi zaczyna iskrzyć, ale nic poza tym. Miłośnicy romantycznych uniesień, wyznań, deklaracji i zachwytów nad wyglądem wybranka/wybranki serca w "Mrocznym szaleństwie" ich nie znajdą, nawet w śladowych ilościach.

Moning nie poprzestała jedynie na stworzeniu interesujących bohaterów - przyłożyła się także do kreacji świata. Zabiera nas ona do Dublina ogarniętego po zmroku mrocznym szaleństwem. Nocą rządzą w nim elfy, których prawdziwą naturę są w stanie dostrzec jedynie widzący sidhe. Jak to na ten rodzaj magicznych istot przystało dzielą się one na dwa dwory: Jasny oraz Mroczny i teoretycznie są niesamowicie piękne. Nic nowego powiecie, ale to nie wszystko Moi Drodzy, gdyż autorka dodała do nazwijmy to cech elfów znanych nam z fantastyki coś nowego. I tak osobnicy z Jasnego Dworu obdarzeni są niezwykłą urodą, którą wykorzystują by uwieść ludzkie kobiety i uzależnić od seksu z elfim gatunkiem, co w ostateczności może je po prostu wykończyć, a ci z Mrocznego dzielą się na kasty, w większości niesamowicie szkaradne i przerażające. Takiego Szarego Człowieka mamy wśród nich na przykład. Albo Cienie. Jak te istoty wyglądają? I dlaczego nie nazwałabym ich sympatycznymi? Sprawdźcie sami.

"Wczoraj wieczorem stwierdziłaś, że chcesz wiedzieć, co cię czeka, żebyś mogła lepiej dobrać strój. Powiedziałem ci, że dziś odwiedzimy wampira w jaskini gotów. To dlaczego w takim razie wyglądasz jak radosna tęcza panno Lane?"

"Mroczne szaleństwo" to także misternie dopracowana i nieprzewidywalna fabuła - autorka również w tej kwestii odwaliła kawał dobrej roboty, dzięki czemu możemy cieszyć nasze czytelnicze duszyczki ciekawą i świeżą historią, która ochoczo potrzyma nas w objęciach niepokoju i napięcia. W powieści Moning unosi się atmosfera szaleństwa, erotyzmu i mroku, posępny, ponury nastrój w niej panujący udzieliłby się także i nam gdyby nie błyskotliwa, pełna humoru narracja bohaterki, która rozwiewa wszystkie cienie i nie pozwala czytelnikom na chwilę nudy. Mocna 5 się "Mrocznemu szaleństwu" należy. A co!


                                                                                                                                   Nada






sobota, 7 września 2013

Stosika dwa.

W końcu sobota Moi Drodzy! Nie wiem ja Wy, ale ja już po pięciu, a właściwie czterech dniach szkoły mam jej serdecznie dość. :D Nauczyciele do obrzydzenia ględzą o czekających mój rocznik w maju maturach, straszą nas nimi niemiłosiernie i sami trzęsą portkami, że przyniesiemy naszemu "elitarnemu" liceum wstyd i jakiś przedmiot oblejemy. W skrócie mówiąc, już na samym początku wesolutko i przyjemnie nie jest, więc co będzie za jakiś czas? :p Jak na razie staram się o tym nie myśleć i...pocieszam się książkami.  ;) W sierpniu i w pierwszym tygodniu września zawitało do mnie kilka  bardzo ciekawych pozycji, którymi chciałabym się Wam tutaj pochwalić.




W sierpniu obchodziłam osiemnaste urodziny i z tej okazji zostałam obdarowana książkami przez kilka wspaniałych osób. :) Składają się one na stosik po lewej (prezentowo-zakupowy). ;)
Od dołu:
- "Korona śniegu i krwi" Elżbieta Chereźińska. O tym tomiszczu marzyłam od dawna i dzięki Kasi (która czyta mi w myślach :D) mam je w swoich łapkach. Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję! :*
- "Saga Księżycowa. Scarlet" Marissa Meyer - wydębiona na urodziny od brata (ma gest, ma :)). Muszę przyznać, że do "Cinder" byłam nastawiona baaardzo sceptycznie, ale uległam Waszym pozytywnym opiniom i postanowiłam dać jej szansę, co skończyło się tym, że...całkowicie mnie oczarowała i, co więcej trafiła do moich ulubieńców. Coś czuję, że ze "Scarlet" będzie tak samo. ;)
- "Piąta fala" Rick Yancey - a tą książką obdarowałam się sama. xD  Wokół debiutu Yancey'a zrobił się niezły szum trzeba, więc sprawdzić dlaczego.
- "Akademia wampirów" Richelle Mead -j.w. Co prawda wielbicielką wampirków, a tym bardziej tych grzecznych nie jestem, ale tyle dobrego o tej serii się słyszy, dziewczyny z forum zachwycają się nią niebywale, a że na ich rekomendacjach jeszcze się nie zawiodłam postanowiłam ją chociaż ugryźć. 
- "Akademia wampirów. W szponach mrozu" Richelle Mead - z wymiany.  Na wszelki wypadek sprytnie zaopatrzyłam się od razu w kontynuację, zakładając, że część pierwsza mi się spodoba. Gorzej będzie, jeśli jednak nie... ;) 
- "Misery" Stephen King - prezent od Marty. :* Tak się jakoś złożyło, że niedawno obejrzałam sobie film o tym samym tytule, nie przypuszczając, że dzień później koleżanka wręczy mi jego książkowy pierwowzór. Ekranizacja była diabelsko dobra, psychopatyczna Annie przyprawiała mnie o ciarki, więc co dopiero będzie z książką. :) Jestem pewna, że trafi w moje gusta.
- "Mroczne szaleństwo" i "Krwawe szaleństwo" Karen Marie Moning - zakup na taniaksiazka.pl (za obie zapłaciłam 12, 60zł). Tego kosztownego (:D) zakupu absolutnie nie żałuję -  przy pierwszym tomie "Kronik Mac O'Connor" bawiłam się świetnie. Całe szczęście, że kontynuacja czeka już na półce, bo "jedynka"skończyła się cliffhangerem, który sprawia, że chce się czytać dalej i dalej... :)

Stosik po prawej (pożyczkowy) od góry:
- "Dary Anioła. Miasto Kości" Cassandra Clare - pożyczone od Kasi. Planowałam przypomnieć je sobie (po czterech latach - ale ten czas leci... :3) przed pójściem do kina na ekranizację (która moim zdaniem wypada dość kiepsko), ale nie zdążyłam, więc czytam teraz. :)
- "Upadli" Lauren Kate - j.w. 
- "Achaja. Tom I" Andrzej Ziemiański - z biblioteki.
- "Czarny Wygon. Słoneczna Dolina" Stefan Darda - j.w.  Muszę przyznać, że książki tej pożyczać i czytać nie planowałam. Ba! Ja nawet nie wiedziałam, że dostać ją można w mojej bibliotece.  ;) Ale ciekawi mnie ta (ponoć) powieść grozy - Melon kiedyś coś o niej u siebie wspominał, więc trza jej popróbować na własnej skórze. :P
- "Taniec z aniołem" -j.w. Co prawda tytuł sugeruje (mi przynajmniej) jakieś tanie romansidło, ale opis już coś zgoła innego. Skandynawskich, klimatycznych kryminałów nigdy dość. :D
- "Klątwa tygrysa. Wyzwanie" Colleen Houck - j.w. Wspaniałomyślnie postanowiłam dać tej serii ostatnią szansę - jeśli część druga nie usatysfakcjonuje mnie, tak jak to było z częścią pierwszą mówię temu cyklowi głośne "NIE". Chociaż...jeśli tak się nad tym tak głębiej zastanowić to te książki idealnie sprawdzą się w roli totalnego odmóżdżacza, co w okresie szkolnym może być bardzo przydatne... :D


Och...nie mogę doczekać się chwili, gdy przeczytam te wszystkie piękne książeczki. <zaciera ręce z zadowoleniem> ;) Wpierw jednak muszę uporać się z "Chłopami" i wiejskimi klimatami Reymonta, co idzie mi dość topornie, więc trzymajcie za mnie kciuki! :P Czytaliście coś z tych moich stosików, a może macie dopiero w planach? 



                                                                                                                                            Nada