sobota, 2 lipca 2016

"Nic tak nie ciąży jak sekret"



"Najstraszniejszy ze wszystkich sekretów- przeszłość, o której próbujemy zapomnieć."- Lauren Oliver
Rok 1961. Szesnastoletnia Laurel, miast świętować z najbliższymi drugie urodziny braciszka Gerry'ego, wymyka z się pikniku nad strumieniem i kryje przed młodszymi siostrami w domku na drzewie, oddając się marzeniom o karierze aktorskiej i rozmyślaniom o pewnym chłopcu, dla którego jej serce zabiło szybciej. Upalne i sielankowe popołudnie zmąci jednak przybicie do posiadłości Nicholsonów nieznajomego mężczyzny. Spotkanie przybysza z matką dziewczyny kończy się, bowiem w nieoczekiwany i brutalny sposób- Laurel staje się świadkiem morderstwa, które zachwieje w posadach jej dotychczasowym światem i położy cieniem na późniejszym życiu.
Rok 2011. Laurel Nicholson to sławna i nagradzana aktorka, która mimo wielu zawodowych osiągnięć nie może zaznać szczęścia. Morderstwo popełnione ręką jej matki- Dorothy- pięćdziesiąt lat wcześniej nie chce dać kobiecie spokoju, pomimo usilnych prób wypierania prawdy. Znaleziona przypadkowo wojenna fotografia przedstawiająca jej nastoletnią rodzicielkę w towarzystwie nieznajomej dziewczyny, zrodzi wiele nurtujących pytań o przeszłość matki, a zbliżający się nieuchronnie kres życia dziewięćdziesięcioletniej obecnie Dorothy Nicholson, która na szpitalnym łóżku zdaje się gasnąć z każdym dniem, popchnie Laurel do poszukiwania wyjaśnienia rodzinnej tajemnicy, jakiej korzenie sięgają lat 30. oraz czasów II wojny światowej.

"Strażnik tajemnic" to książka z rodzaju tych, przy których człowiek pogrążony po czubek głowy w lekturze, zapomina o calutkim otaczającym go świecie. Kate Morton już od pierwszej strony rzuca na odbiorcę zaklęcie, pod którego wpływem pozostaje on aż do ostatnich zdań powieści. Bo jak inaczej, jeśli nie zaczarowaniem nazwać ten stan, w którym nie sposób odłożyć książki, choć na jeden, krótki moment. Stan, w jakim, jeżeli nawet komuś lub też czemuś jakimś cudownym trafem uda się oderwać czytelnika od lektury, to ten i tak wciąż i wciąż myślami swymi wraca do historii rozgrywającej się na kartach utworu i do jego bohaterów. Tak, tak Moi drodzy- to czary jak nic. Magia literatury w najczystszej postaci a także niewątpliwy talent pisarski autora. Proza Kate Morton jest naprawdę niezwykła- zarówno w aspekcie językowym, jak i treściowym. Twórczyni "Strażnika tajemnic" może się bowiem poszczycić nie tylko dobrym i niesamowicie przyjemnym w odbiorze stylem pisania (choć tę poetyckość języka jakim snuje swe opowieści jest bardziej uwypuklona w innych jej książkach- przede wszystkim w obecnie przeze mnie pochłanianym "Milczącym zamku" oraz w absolutnie cudownym "Domu nad jeziorem"), ale również niewiarygodnie poukładanym umysłem i potężną wyobraźnią, czego dowód stanowi sama historia, jaką nam opowiada- jest ona nie tylko oszałamiająco porywająca, lecz także spójna oraz niebywale realistyczna.

Fabuła "Strażnika tajemnic" to prawdziwy majstersztyk- kierunek w jakim toczy się akcja powieści został przemyślany co ostatniego, najkrótszego nawet zdania, zaś przeplatająca się ze sobą przeszłość i teraźniejszość tworzą nierozerwalną, kompletną i logiczną całość. Poza tym już sama problematyka przedstawiona na kartach tej książki jest niesamowicie interesująca- wraz z Laurel próbujemy odkryć przyczynę popełnionego przez Dorothy zbrodniczego czynu, zanurzając się w lata młodzieńcze matki bohaterki, które przypadły na okres II wojny światowej. Opowieść snuta przez Morton ma miejsce w dwóch zasadniczych wymiarach czasowych- na przemian poznajemy rozdziały rozgrywające się we współczesności, gdzie Laurel prowadzi swoje prywatne śledztwo dotyczące dramatycznych zdarzeń, jakich była świadkiem upalnego lata 1961 roku oraz fragmenty toczące się w ogarniętym wojenną zawieruchą Londynie, przedstawiające losy młodziutkiej Dolly Smitham, Jimmy'ego, Vivien oraz Henry'ego i ich skomplikowane relacje, stanowiące również niejako trzon całego "Strażnika tajemnic". Umiejscowienie akcji w kilku przestrzeniach czasowych, przedstawionych ponadto z punktu widzenia różnych protagonistów i te swoiste przeskoki pomiędzy nimi z rozdziału na rozdział, to niezwykle sprytne posunięcie ze strony autorki- skutecznie potęguje bowiem napięcie, niejako zmuszając czytelnika do przewracania kolejnych i kolejnych stron. "Strażnik tajemnic" trzyma odbiorcę w ramionach niepokoju mocniej niż niejeden kryminał czy thriller- ja w pewnym momencie musiałam zamknąć książkę, by wziąć głębszy oddech z nadmiaru emocji- skłania go również do tworzenia rozmaitych teorii na temat bohaterów i ich motywacji. Domysły, na które wpada i czytelnik i Laurel okazują się jednak błędne, a wszelkie podsuwane przez autorkę tropy mylne- rozplątywana stopniowo sieć sekretów i tajemnic, w której ugrzęźli protagoniści, prowadzi do finału, którego nie sposób przewidzieć. Chciałabym widzieć swoją minę po odkryciu tajemnicy Dorothy- musiał malować się na niej olbrzymi szok. Również okrzykom typu: "Nie może być!" czy "Nie wierzę!" nie było końca.

Suspens to niewątpliwie drugie imię Kate Morton. Jednakże jej powieść to nie tylko porywająca i absolutnie nieprzewidywalna fabuła, ale również wspaniała kreacja bohaterów. Na kartach "Strażnika tajemnic" nie spotkamy papierowych i miałkich postaci, lecz protagonistów z krwi i kości, wręcz przerażająco rzeczywistych i autentycznych w swych niedoskonałościach. Całkowicie uwierzyłam w tych bohaterów, w ich historie, wzajemne relacje i odczuwane emocje. Co ja mówię! Ja przecież przez ten cały czas lektury powieści Morton tymi postaciami byłam- żyłam potrzebą poznania rodzinnych tajemnic Laurel, złudzeniami nastoletniej Dolly, zakochaniem Jimmy'ego i lękiem Vivien. Całą sobą odczuwałam tę niezwykłą opowieść.

"Strażnik tajemnic" jest historią winy, która nie daje się pogrzebać i latami ciąży na duszy człowieka oraz przebaczenia, jakie przynosi ukojenie i wewnętrzny spokój. Jest opowieścią o szaleńczej zemście, która może zniszczyć życie nie tylko osoby, na jaką ostrze wendetty jest skierowane, ale i tego, który je dzierży. Jest również niezapomnianą i głęboko poruszającą historią różnych odcieni miłości. Miłości młodzieńczej, która rozkwita w cieniu wojny. Miłości ślepej nie dającej nic prócz rozczarowania i cierpienia. I w końcu miłości budującej, nadającej życiu nowy sens- uczucia, jakiego więzów nic nie jest w stanie zerwać i w ochronie, którego człowiek zdolny jest do zaskakujących czynów. +5/6

Nada