czwartek, 20 czerwca 2013

Stosik czerwcowy + plan na wakacje

Kurczę. Za równe osiem dni o tej porze w końcu My - uczniowie/ studenci * będziemy wolni. Wolni od budynku zwanego szkołą. Wolni od męczących nas sprawdzianami i odpytywaniami ludzi, zwanych nauczycielami. Wolni od rzeczy nad którymi musimy ślęczeć, zwanymi podręcznikami. W końcu nadchodzą One - Wakacje. Podobnie jak część z Was i  ja poczyniłam już na te cudownie wolne od szkolnych obowiązków dwa miesiące pewne plany - zamierzam spać do późna, czytać, jeść, czytać, czytać, czytać, czytać. Co? No oczywiście jakieś ciekawe książki. Między innymi takie :


Od góry:
- "BZRK"  Michael Grant - zakup własny na Dedalusie, o którym dowiedziałam się od Melona, który dowiedział się od Piotrka. ** ;) Po Michaelu Grantcie spodziewać się można tylko jedenego: mocnej, przerażającej, wbijającej w fotel książki. Wiem co mówię, bo czytałam już kilka tomów serii GONE ( genialnej nawiasem mówiąc).
- "Dotyk Julii" Tehereh Mafi -  to także zakup własny. Zapłaciłam za tę książkę majątek- całe 8, 50 zł. :)
- "Drżenie" Maggie  Stiefvater - pożyczone od Kasi.  Kasia to moja czwarta, a właściwie piąta biblioteka, tak dla informacji. :P
- "Przeminęło z wiatrem" ( w dwóch tomach )  Margaret Mitchell - pożyczone o cioci F. To absolutnie mój priorytet na wakacje - planowałam przeczytać to tomiszcze od dawna.
- "Dama kameliowa" Aleksander Dumas - pożyczona od D. Czytałam kilka lat temu i niewiele już z niej pamiętam, więc postanowiłam sobie tę powieść przypomnieć. Wraz z "Przeminęło z wiatrem" jest częścią mojego ambitnego wakacyjnego planu. Zamierzam w ciągu tych dwóch miesięcy uszczknąć trochę klasyki, zapoznać się z kilkoma wielkimi prozaikami takimi jak Lew Tołstoj, czy Dumas właśnie. Na celowniku mam : "Annę Kareninę,  "Wojnę i pokój" , "Hrabiego Monte Christo", "Trzech muszkieterów", "Krystynę córkę Lavransa" Sigrid Undset,  oraz " Panią Bovary" Flauberta. Czy uda mi się przeczytać wszystkie te pozycje?Nie wiem. Zobaczymy. :)

To tyle na dzisiaj. Idę coś poczytać.

                                                                                                                         
                                                                                                                             Nada




* i  nauczyciele

**  Dziękuję Panowie ! :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Miasteczko Claysville.


Claysville to miasteczko jedno z tych, w którym większość jego mieszkańców rodzi się i... umiera. Bezpieczeństwo oraz spokój jakie ludziom to miejsce daje sprawia, że niewielu myśli o opuszczaniu jego granic i szukaniu szczęścia gdzieś w wielkim świecie. Zaś nieliczni, którzy decydują sie na ten krok i tak zawsze powracają do miejsca swych narodzin - choćby po śmierci...

Pewnego dnia bańka idylli pęka - spokój i bezpieczeństwo w Claysville zostają zmącone brutalnym morderstwem Maylene Barrow - kobiety, która od lat skrupulatnie pielęgnowała miejscowe cmentarze. Kto? Jak ? Dlaczego? Pytań jest bez liku, jednak odpowiedzi na nie brak, gdyż szeryf nie przeprowadza śledztwa. Do miasteczka po wielu latach  nieobecności, przerywanej krótkimi odwiedzinami na święta powraca przybrana wnuczka zmarłej - Rebeka. Młoda kobieta musi pożegnać ukochaną babcię i jednocześnie najbliższą jej sercu osobę oraz zająć się odziedziczonym po Maylene domem. To właśnie tam, w tych dramatycznych dla niej chwilach dowie się co przyszykowało jej przeznaczenie....

Z pokolenia na pokolenie kobiety z rodziny Barrowów pełnią funkcję Opiekunki Grobów. Kolejna na liście Pana S jest Rebeka... Od blisko trzystu lat mężczyźni z rodu Montgomerych odkrywają rolę Grabarza i obrońcy Opiekunek Grobów. Następny w szeregu  jest Byron, którego niegdyś z Rebeką połączyło skomplikowane uczucie...

"Opiekunka grobów" to furtka do dwóch niespotkanych dotąd światów - miejsc w podobny sposób przerażających i fascynujących. Pierwsza rzeczywistość do której wkraczamy wydaje nam się początkowo rozczarowująco zwyczajna, znana z innych powieści, a więc i pozbawiona niesamowitości, nowatorskości. Autorka zabiera nas bowiem do niewielkiego miasteczka pełnego swojskiego uroku, leżącego gdzieś w Stanach Zjednoczonych, gdzie wszyscy jego mieszkańcy znają się od najmłodszych lat i wszystko o wszystkich wiedzą. Jednak na obrazie pospolitości  i szablonowości pojawia się rysa - Claysville ze swoimi dziwacznymi zasadami zaczyna wzbudzać w nas niepokój. A skrzętnie skrywane przez mieszkańców mroczne i nietypowe tajemnice, które stopniowo wraz z dwójką głównych protagonistów poznajemy tylko to odczucie wzmagają. Podobnie jest z kolejnym światem do którego wraz z Byronem zostajemy wprowadzeni - krainą umarłych. Przyznaję - po przeczytaniu nazwy tego... miejsca od razu zaczęłam wyobrażać sobie coś na kształt mitologicznej krainy Hadesa, albo trochę na tym uniwersum wzrowanego. Tymczasem autorka zrywa ze starożytnymi wyobrażeniami o rzeczywistości do której człowiek trafia po śmierci i przedstawia nam swoją własną wizję życia po życiu. Zdradzę Wam tylko, że świat do którego udają się zmarli jest niezwykle barwny (w szerokim tego słowa znaczeniu) i baaardzo psychodeliczny. To miejsce zdecydowanie trzeba zwiedzić - moim zdaniem jest najmocniejszym punktem książki Maar.

Kreacja bohaterów nie jest natomiast ani dobra, ani zła.  W "Opiekunce grobów" spotkamy kilka barwnych i ciekawych osobistości, jednak autorka nie pozwoli nam ich poznać bliżej. Kilkoro bohaterów szczerze mnie zaintrygowało, ale choćbym chciała nie potrafię powiedzieć jakie cechy charakteru posiadali - a szkoda. I wszystko dlatego, że Marr poświęciła uwagę wyłącznie głównym protagonistom, z czego udali się jej oni w...połowie. Męska postać (Byron) jest tym bohaterem udanym - żywym, przekonywującym (i tak jak lubię) skomplikowanym. :D To chłodny, zdystansowany (na co wpływ ma jego profesja- jest przedsiębiorcą pogrzebowym), zdecydowany i szczery facet. Podobało mi się także, że nie boi się mówić o swoich uczuciach i że jest w tych uczuciach stały. Inaczej sprawa ma się z sylwetką kobiecą - Rebeki w pewnym momencie nie mogłam po prostu znieść. Jeżu! Co to za niezdecydowana kobieta! Z tak irytującą i  zbliżającą się do granicy płytkości (oczywiście w moim odczuciu) postacią nie miałam do czynienia już dawno. Podobnie jak główna protagonistka, także wątek miłosny jest piętą achillesową powieści Marr. A mogło być tak pięknie... Miałam nadzieję na jakąś głębszą, poważniejszą od nastoletnich miłostek i poruszającą relację między tą dwójką. No bo oni są w końcu po przejściach, dojrzalsi i tak dalej - marzenia. Co prawda autorka wgrała w związek Byrona i Rebeki jakąś nutkę dramatyzmu - nagle nasi bohaterowie zastanawiają się czy uczucie między nimi jest prawdziwe i szczere, czy może ono po prostu miało być, bo tak ktoś sobie postanowił - jednak mimo tego mnie wątek miłosny po prostu nużył, a nawet bezczelnie uwierał jak kamień w bucie. Dopiero podczas czytania ostatnich kilkudziesięciu stron, gdy został odsunięty na dalszy plan czerpałam pełną przyjemność z lektury.

Dzieło Melissy Marr, które Wam tutaj opisuję nie jest powieścią fantastyczną, a tym bardziej horrorem. Zawiera, co prawda elementy tych gatunków, jednak i tak jest (i pozostanie) romansem. Ale za to romansem z grozą w tle. Od typowych przedstawicieli rodzaju literatury, w której zaczytują się zwłaszcza kobiety (albo mężczyźni - ja nie oceniam : P) odróżnia go jednak klimat, który docenią osoby lubiące dostawać gęsiej skórki - posępny, mroczny i (pozytywnie) przytłaczający.  Autorka momentami trzyma nas nawet w napięciu - nie zawsze możemy przewidzieć co dalej się stanie. Niepokój, który przytwierdza nas do książki wynika nie tylko z faktu, iż po świecie z wyobraźni Maar biega sobie morderca i szuka kolejnych ofiar, ale także (o czym pisałam już wcześniej) z "charakteru" tej  (a raczej tych) rzeczywistości - to właśnie dla Claysville, w którym świat ludzi przenika się z światem zmarłych/ duchów i  nieznaną dotychczas krainą umarłych warto sięgnąć po tę książkę. 4/6



P.S. Za nieobecność na moim i Waszych blogach przepraszam. Mam prawdziwy zawrót głowy ze szkołą, ( nie tylko ja ) nauczycieli ogarnęła gorączka sprawdzianów i odpytywań, więc po prostu na recenzowanie nie mam czasu. Ale w wolnych chwilach czytam książki, czytam, czytam, czytam, a później nie umiem o nich napisać. :)

                                                                                                                         Trzymajcie się !
                                                                                                                                 Nada