wtorek, 30 lipca 2013

Na tapczanie siedzi leń i czyta cały dzień...

Nada to paskudny leń Moi Drodzy! Nie pisze recenzji, zaniedbuje bloga, nie odwiedza zaprzyjaźnionych blogerów - wstyd, hańba i zgroza! A na swoje nędzne usprawiedliwienie ma tylko fakt, że ... czyta. ;)

Ostatnio tutaj u mnie cicho, pusto - ogarnęło mnie haniebne lenistwo, moja wena gdzieś uciekła, na dodatek wyjechałam sobie do rodziny, gdzie przy komputerze nie sposób było dużo siedzieć, więc kolejne recenzje na blogu nie kwitną. W takiej sytuacji pozostaje mi tylko mieć cichutką nadzieję, że mi te perfidne czyny wybaczycie. ;) Na osłodę sobie i Wam prezentuję więc to co tygryski i  mole książkowe lubią najbardziej - stosik.





(Jak zwykle) niefajne zdjęcie mi wyszło - takie ciemnawe jakieś - więc po raz kolejny pokrótce Wam pozycje na nim widniejące opiszę, zaczynając od stosiku po lewej (własnego).
- "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy" Janet  Evanovich - książka nabyta w znany wielu osobom sposób.  ^^  Zapowiada się zwariowany kryminał idealny na letnie dni.:)
- "Szklany tron" Sarah J.Maas - zakup na aros.pl. Wydawnictwo Uroboros wystartowało naprawdę nieźle - wiem, co mówię, gdyż "Szklany tron" już przeczytałam. To przednie fantasy ze świetną kreacją świata i bohaterów.
- "Requiem" Lauren Oliver - zakup własny w Empiku. Po przeczytaniu "Pandemonium" z przyprawiającą o palpitacje serca końcówką nie mogłam zwlekać z kupnem finałowego tomu tej trylogii - nie mogę doczekać się jego lektury.
- "Cień i kość" Leigh Bardugo - zakup na aros.pl. "Książka powinna w duszy czytelnika wywoływać obrażenia" pisał Emil Cioran. Debiut Bardugo nie tylko w mojej duszy je spowodował, ale jakąś jej część wyrwał - została na kartach tej powieści z bohaterami przez autorkę wykreowanymi.
Stosik po prawej (w całości biblioteczny).
- "Klątwa Tytana" Rick Riordan - przy dwóch poprzednich tomach tej serii bawiłam się świetnie, więc kolejnych przygód Percy'ego Jacksona absolutnie nie mogę sobie odpuścić.
- "Ognisty tron" Rick Riordan - pierwszy tom Kronik Rodu Kane'ów podobał mi się na tyle, by sięgnąć po jego kontynuację. Ciekawa jestem jak w tym tomie autor wykorzysta mitologię egipską, która ciekawi mnie od lat.
- "Kapłanka w bieli" Trudi Canavan - Trylogię Czarnego Maga czytaną w zeszłe wakacje wspominam miło (a zwłaszcza jej ostatni tom - "Wielkiego Mistrza"), więc postanowiłam popróbować innej serii tej autorki - Ery Pięciorga.
- "Zapomniany ogród" Kate Morton - książki tej pani mam w planach od dawna - słyszałam o nich wiele dobrego. Na pierwszy ogień pójdzie właśnie ta pozycja, gdyż tylko ją można dostać w mojej miejscowej bibliotece. ;D
- "Anna Karenina" Lew Tołstoj (w dwóch tomach) - klasyka, którą chcę uszczknąć w sierpniu.
- "Opactwo Northanger" Jane Austen (czyli książka niewidka- musicie mi wierzyć na słowo, że ona tam jest ;)) - po czytanych niedawno "Perswazjach", które pokochałam całym serduchem przyszedł czas na inną powieść Austen, tym razem satyrę. ;)

Zdecydowanie jest co czytać. I recenzować.  W sierpniu postaram się więcej pisać - u Was i tutaj. Obiecuję. :D

                                                                                                                        Nada



piątek, 19 lipca 2013

High Five! - Moje ulubione okładki książek.


HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...
Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami. Więcej informacji o akcji tutaj.

Tym razem Zerr przygotował dla nas zadanie polegające na sporządzeniu rankingu pięciu ulubionych okładek książek. Na pierwszy rzut oka wydaje się to łatwe, jednak w moim przypadku wcale takowe nie jest. Okładek, które mnie oczarowały, urzekły i wielu przypadkach zachęciły do lektury jakiejś powieści jest tak wiele, że trudno wybrać mi tylko pięć. No, ale mus to mus. ;)




1. "Opowieści z niebezpiecznego królestwa" J.R.R.Tolkien
W ilustracjach Alana Lee zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ma facet talent, oj ma - jak nikt oddaje klimat dzieł Tolkiena. Rysunek na okładce to nie wszystko - zaglądnijcie do wnętrza tego tomiku opowiadań autora "Władcy Pierścieni"... :)




2. "Pan Lodowego Ogrodu" Jarosław Grzędowicz
Nowe wydanie 4-tomowego cyklu Grzędowicza to po prostu  mistrzostwo. Okładki każdej jego części mają w sobie coś intrygującego, przykuwającego uwagę. Mimo, że czytałam pierwszy tom PLO chciałabym kiedyś mieć w swoich skromnych zbiorach egzemplarz tej książki - i dla okładki, i dla opowiedzianej na jego stronach historii. :)





3. "Kłamca" Jakub Ćwiek
Tak jak okładka pozycji porzedniej również i ta została zaprojektowana przez grafików wydawnictwa Fabryka Słów, których ilustracje to zawsze kawał dobrej roboty. Z "Kłamcą" nie miałam jeszcze okazji się spotkać, ale mam nadzieję, że niebawem to nastąpi, bo strasznie ciekawi mnie mężczyzna przedstawiony na okładce - wnioskując z opisu zapewne Loki. :P





4. "Klątwa tygrysa" Colleen Houck
Muszę to przyznać - po książkę Houck sięgnęłam dla okładki  (i mitologii hinduskiej). I to właśnie ją najmilej wspominam z lektury tejże powieści. ;) Książka niby nie była taka zła, ale dobrą też nie mogłabym ją nazwać. Za to z okładką sprawa ma się inaczej - urzeka mnie za kadym razem, gdy patrzę na tego białego tygrysa. ;)





5. "Udręka" Lauren Kate
Szara kolorystyka tej okładki mnie zachwyca. A smutek z niej bijący mnie intryguje. Nie czytałam "Udręki" ani "Upadłych" ją poprzedzających i nie wiem czy kiedyś z tymi książkami się zapoznam. Może jeśli nadarzy się okazja? 





A jakie są Wasze ulubione okładki? Co myślicie o moich typach?

                                                                                                                                  Nada

wtorek, 9 lipca 2013

Rowling o wyborach...


Pagford to miasteczko z uroczym rynkiem, przepięknymi willami stojącymi rzędem na zadbanych ulicach i wiekowym opactwem na wzgórzu. Większość jego mieszkańców żyje tam niemal jak w raju. Jednak nie wszyscy... Także bogatszym, mającym wszystko rezydentom czegoś do szczęścia brakuje. Na idealnym obrazie tego miejsca jest bowiem straszliwa skaza, której trzeba jak najszybciej się pozbyć - osiedle Fields zabudowane obskurnymi blokami, w których szerzy się patologia i narkomania...

W Radzie Gminy Pagford toczy się zaciekła batalia, której przedmiotem jest Fields, oraz Ośrodek Leczenia Uzależnień Bellchapel. Część radnych z Howardem Mollisonem na czele, chce zlikwidować klinikę odwykową, wykorzystując przy tym fakt, że budynek, w którym ona się mieści jest własnością gminy, a umowa jego najmu wygasa. Ponadto chce wykluczyć z granic Pagford, wzbudzające odrazę "szacownych" obywateli Fields, które w swoje włączyłoby Yavril. Przeciwko tym dwóm krokom występuje lubiany  i szanowany radny Barry Fairbrother, który urodził się właśnie na tymże obskurnym osiedlu. Być może udałoby by mu się coś w tej kwestii wskórać gdyby nie to, że... umiera. Wraz z jego śmiercią  rozsypują się nie tylko jego plany, ale i życie wszystkich mieszkańców Pagford.

J. K. Rowling, autorka magicznej, kultowej serii o przygodach młodego czarodzieja Harry'ego Pottera, którą jak miliony ludzi na całym świecie pokochałam i ja, tym razem popełniła książkę o problematyce społecznej, której szkieletem są wybory na radnego gminy. Tymi właśnie wyborami oraz tytułowym (w oryginale) wakacie żyją mieszkańcy Pagford i powieść Rowling - na nich autorka się skupia, chcąc przy tym coś czytelnikowi pokazać. Mimo świadomości tego, że elekcja do Rady Gminy Pagford  jest punktem wyjściowym do rozważań czytelnika o różniastych moralnych kwestiach i tak nas - nie ma co ukrywać- ten wątek po prostu nudzi. Mimo zapewnień na odwrocie książki porywającym bym "Trafnego wyboru" nie nazwała. Przyznaję bez bicia, że miałam zrezygnować z dalszej lektury tej pozycji, utknęłam, bowiem w martwym punkcie i za chiny ludowe nie mogłam ruszyć dalej - sylwetki kilkunastu bohaterów, których na początkowych stronach powieści  poznajemy zamiast ciekawości wzbudziły we mnie niechęć i mimo starań nie mogłam wykrzesać w sobie, choćby iskierki zainteresowania ich dalszymi losami. Ale, że mam w zwyczaju kończyć zaczęte książki ambitnie parłam na przód i po przedarciu się przez około sto pięćdziesiąt stron w Pagford zaczęłam czuć się pewniej, rozpoznawałam już twarze, domy i zwyczaje jego mieszkańców i przy tym przyłapałam się na na pewno nie sympatii, ale ciekawości wobec nich. Jeśli chodzi o kreację bohaterów to Rowling oczywiście wykonała kawał dobrej roboty - postaci przez nią stworzone są przerażająco realistyczne. Autorka nadaje wszystkim swoim protagonistom cechy, które sprawiają, że nie są one sympatycznymi i przyjemnymi typami - na kartach jej powieści nie spotkamy ani jednej pozytywnej postaci. Wielu nie tyle walczy co ulega różnorakim żądzom i demonom, doprowadzając przy tym do destrukcji nie tylko swojej osoby, ale i innych ludzi, często bliskich. Nieraz będziemy świadkami tragicznych, brutalnych sytuacji, od których włos jeży się na głowie - zobaczymy sadystę znęcającego się nad swoją żoną i dziećmi, matkę - narkomankę, która daje sobie w żyłę i sprowadza do domu mężczyzn nic nie robiąc sobie z obecności i potrzeby opieki, miłości trzyletniego synka. Z drugiej strony obserwujemy ludzi żyjących w zdrowiu, dostatku, zajmujących się błahymi sprawami, zamykających oczy na na krzywdę innych ludzi. Rowling atakuje zaściankowość ludzi w Pagford, ich głupotę moralną i egoizm, zwracając uwagę czytelników na to, iż cień tego fikcyjnego miasteczka znaleźć można w wielu miejscach na całym świecie, także obok nas...

"Trafnym wyborem" Rowling udowadnia, że niczego się nie boi. Ani dosadnego, wulgarnego słownictwa ani brutalnych bądź sugestywnych scen. Nieraz stworzeni przez nią, dość paskudni bohaterowie wzbudzą w nas niesmak, niechęć, ale też współczucie, odrobinę zrozumienia - chyba właśnie przez to trudno będzie o nich zapomnieć. Nie wszystkim jednak ta książka przypadnie do gustu - jestem tego w pełni świadoma. Ale zawsze można, chociaż spróbować podjąć się przeczytania tejże powieści - to kawał dobrej literatury dobrym piórem napisanej. ;)  +4/6





Na koniec przepiękny soundtrack z gry "Dead Island". Co prawda nie grałam w nią jeszcze i jak na razie nie mam tego w planach, ale kiedyś...kto wie? Może dla muzyczki? ;)



poniedziałek, 1 lipca 2013

Trzepot ukrytych skrzydeł....


Szkicowniki młodziutkiej, niebieskowłosej artystki Karou, pełne barwnych rysunków przedstawiających dziwaczne, intrygujące  i zadziwiające stworzenia - chimery - robią w Czeskiej Akademii Sztuk prawdziwą furorę, a szalona wyobraźnia ich autorki wzbudza podziw. A co jeśli istoty te istnieją naprawdę? Karou prowadzi bowiem drugie życie -  pracuje dla chimery Brimstone'a - Dealera Marzeń - który magicznymi portalami wysyła ją do różnorakich miejsc na całym świecie, gdzie zdobywać ma dla niego zęby...

Celem kolejnej misji, na którą posyła Brimstone Karou jest egzotyczny Marrakesz -  to tam dziewczyna ma spotkać się ze starym handlarzem vel hieną cmentarną Izilem. Na tętniącym życiem, iskrzącym  się od barw placu Jemaa El -Fna, gdzie dokonywana będzie transakcja kupna zębów pojawi się pewien nieoczekiwany gość, istota nie z tego świata. Serafin o bezlitosnym, ognistym spojrzeniu zaatakuje Karou, która ujdzie z życiem  i ucieknie, dzięki oczom wytatuowanym na wnętrzach dłoni. Jednak od tej pory nic już nie będzie takie jak dawniej - jej dotychczasowy świat rozbije się na tysiące kawałków....


"Może i moje ciało jest małe, ale duszę mam wielką. To dlatego noszę buty na koturnach. Żebym mogła dosięgnąć czubka mojej duszy." 


Nieprzewidywalność. Magia. Klimat. Takie właśnie słowa pulsują mi w głowie, gdy wspominam lekturę "Córki dymu i kości", by o niej Wam tutaj napisać. Lekturę - muszę to przyznać  - dziwaczną, specyficzną i jak najbardziej udaną. Laini Taylor serwuje czytelnikom książkę, którą ciężko przypisać do jednego gatunku literackiego. Nie jest to ani typowy paranormal romance, czy romans ani czysta powieść fantasy - autorka w swym debiucie łączy cechy wszystkich tych trzech, nazwijmy to typów książek i wychodzi jej z tego smaczna, skrząca się od magii i przygód, przepełniona tajemnicami i niewiadomymi perełka wśród schematycznych opowieści, które opanowały rynek książki - takimi z mdłą dziewoją w roli głównej i super ciachem, do którego to dziewczę wzdycha, niczym Mariolka do Bogusława Lindy w odcinku "Świata według Kiepskich" zatytułowanym "Rekord Guinnessa". W "Córce dymu i kości", co prawda jakiś przystojny osobnik płci męskiej się pojawi, ale ni schematu ni mdłych postaci w niej nie uświadczymy- nawet w przypadku bohaterów drugoplanowych - autorka, bowiem naprawdę przyłożyła się do kreacji protagonistów. Dzięki temu na kartach jej powieści poznamy kilka nieprzeciętnych, intrygujących, tajemniczych i niejednoznacznych osobistości , które niejednokrotnie nas zaskoczą, na czele z Karou, Brimstone'm i Akivą.  No właśnie - Karou. Najlepsze w tej postaci jest to, że tak jak i ona sama nic o niej i o różniastych sprawach nie wiemy. A zwłaszcza o jej przeszłości. Skąd pochodzi?  Dlaczego wychowały ją cztery chimery ( genialne istoty nawiasem mówiąc :) )? Po co Brimstone'owi zęby? To tylko część pytań, które nasuwają nam się podczas lektury powieści Taylor. Nie, nie Moi Państwo -  odpowiedzi na nie autorka (na szczęście) nie poda nam na tacy, potrzyma nas w kleszczach niepewności - poznamy je dopiero później, wraz z Karou, bynajmniej nie przed nią. Razem z niebieskowłosą bohaterką dotkniemy  także przepięknej, poruszającej historii miłości diablicy i serafina, która nie skończyła się dobrze i dowiemy się o targanym wojną świecie magicznych istot, do którego nie łatwo się dostać. Nic tylko czytać....

Autorka zaledwie uchyla czytelnikom drzwi do wykreowanego przez siebie świata, ale za to urządza nam wycieczkę po tym, na którym żyjemy. Maluje obraz klimatycznej Pragi, otwierając przy tym swego rodzaju portal dzięki któremu możemy przez chwilę pospacerować Mostem Karola, pochodzić uliczkami Starówki. Zamieszcza wzmianki o różnorakich ciekawych miejscach znanych przez Karou, takich jak dzielnica żydowska Josefov, czy Muzeum Marionetek, które tylko czekają na to by je zwiedzić bądź przynajmniej obejrzeć w internecie - tak zrobiłam ja. Książka Taylor umożliwiła mi podróż do miejsca, które chcę zobaczyć od dawna - na razie widziałam je tylko oczyma wyobraźni, ale wierzę, że kiedyś będę oglądać je tymi, którymi spoglądam na świat wokół mnie, tymi, które wlepiam teraz w ekran monitora, pisząc tę niby- recenzję.

Ocena "Córki dymu i kości" jest czystą formalnością - mocna 5 się powieści pani Taylor należy. Jej pomysłom, jej szalonej wyobraźni, jej kreacji świata i bohaterów, jej konsekwentności w zaskoczeniu czytelnika, rozbudzeniu jego wyobraźni i zdolności wyszukiwania kolorów w szarej rzeczywistości. Polecam!.


"-Przysięgam, że z dnia na dzień nienawidzę ludzi coraz bardziej. Wszyscy mnie wkurzają. Jeśli teraz tak jest, to co ze mną będzie, gdy się zestarzeję ? - Będziesz wredną starą babcią, która strzela z wiatrówki do dzieci na ulicy. - Nie. Wiatrówka tylko je rozdrażni. Kupię sobie kuszę. Albo bazookę." 



Źródło