piątek, 26 kwietnia 2013

Strefa 55... :P


Czym jest tajemnicza liczba 55? Może mówi o tym, ile lat pozostało komuś do emerytury? ( mi na przykład licząc od teraz 49...)  :P Może mamy wypisać 55 książek, które podobały nam się niezwykle, albo podać 55 tytułów powieści, które czytaliśmy w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy?A może... No dobrze, już więcej nie będę - kończę z budowaniem przyprawiającego o zgrzytanie zębów napięcia ( bynajmniej nie ze złości przecież to zgrzytanie - oczywiście, że z niecierpliwości ) i bieżę z odpowiedzią. Otóż to wielce tajemnicze "55" jest nazwą zabawy blogowej do której zaprosił mnie Melon. No a Nada, będąca takim dużym dzieckiem bawić się oczywiście lubi  i takiego zaproszenia odrzucić nie mogła. I za nie serdecznie Melonowi dziękuje.


10 książek, które bardzo mi się podobały

O cholewka! Do tak małej liczby mam się ograniczyć? Ech... no, ale mus to mus. :) Aha! I kolejność przypadkowa. W kolejnych "częściach" zabawy także. 


- "Harry Potter i Komnata Tajemnic" - J.K.Rowling
- "Opowieści z Narnii. Podróż "Wędrowca do świtu"" - Clive Staples Lewis
- "Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins ( cała trylogia)
- "Starcie królów" - George.R.R.Martin
- "Służące" - Kathryn Stockett
- "Czerwień rubinu" - Kerstin Gier
- "Zbuntowane anioły" - Libba Bray
- "Wróżbiarze" - Libba Bray
- "Pocałunek Kier" - Lynn Raven
- "Władca Pierścieni" - J.R.R.Tolkien 


9 książek, które najmniej mi się podobały

- "Alchemik" Paulo Coelho
- "Ever" - Alyson Noel
- "Lament. Intryga Królowej Elfów" - Maggie Stiefvater
- "Spętani przez bogów" - Josephine Angelini
- "Skrzydła Laurel" - Aprilynne Pike
- "Świat Zofii" - Jostein Gaarder
- "Niebo z widokiem na niebo" - Marta Fox
- "OPUS. Zakazana księga" - Andreas Goessling
- "Rezerwat niebieskich ptaków" - Ewa Nowak
- "Trudny trup" -Joanna Chmielewska


8 blogów, które najchętniej czytam

Powiedźcie mi jak wybrać tylko 8 najchętniej czytanych blogów sprośród piędziesięciu, jeśli wszystkie odwiedza się tak samo chętnie?  Wybór znów jest straszliwie trudny...

-  Book Addict

7 książek, które chę przeczytać

Na portalu Lubimy Czytać etykietką "chcę przeczytać" mam oznaczone dokładnie 510 książek. Oto siedem z nich:

- "Śmiercionośne fale" Carrie Ryan
- "Gwiazd naszych wina" - John Green
- "Korona śniegu i krwi" - Elżbieta Cherezińska
- "Nawałnica mieczy, część 1 : Stal i śnieg" - George R.R.Martin
- "Baśniarz" - Antonia Michaelis
- "Crossed" - Allie Condie
- "Król złodziei" - Cornelia Funke


6 powodów, żeby sięgnąć po ksiażkę


- Mam niezwykły apetyt na słowo pisane
- To książka naszego ulubionego autora
- Mam wolny czas ( yeah!)
- Chcę uciec od szarej codzienności
- Książka bezczelnie zerka na mnie z półki i opętańczo wyje, żeby wziąć ją do rąk
- Nudzi mi się


5 powodów, żeby nie sięgnąć po książkę

- Dopadła mnie senność
- Jadę samochodem lub innym środkiem lokomocji
- Książka jest szkolną lekturą :P
- Brakuje mi wolnej chwili na lekturę
- To książka autora, którego mój gust nie trawi


4 miejsca w których najlepiej się czyta

- moje łóżko
- fotel w pokoju rodziców
- fotel na balkonie
- podłoga w moim pokoju 


3 autorów na których nowe książki czeka się zawsze długo


- Cassandra Clare
- Robin Cook
- Libba Bray


2 dobre ekranizacje

- "Igrzyska śmierci"
- "Władca pierścieni"


1 autor niesłusznie zapomniany

Niech pomyślę... Może Robin Cook?


No! Dotarłam do mety. :) Jeszcze raz dziękuję Melonowi za zaproszenie do udziału w tej świetnej, ale i trudnej zabawie. Ja serdecznie zapraszam osoby, prowadzące blogi wymienione przeze mnie wcześniej w punkcie ósmym ( prócz Melona, który już się w "55" zabawiał :) ) czyli : Tirindeth, Sol, Cassin, Sheti, Queridę, Abigail oraz Carvel. A także Laylę, Bezimienną, Amelię Grey i...wszystkich chętnych. :)

                                                                                                                                         Nada       


                                                                                                              
                                                                                                               

sobota, 20 kwietnia 2013

Rzecz o duszach bez ciała....



Bliżej nieokreślona przyszłość. Ziemia zostaje opanowana przez niewidzialnych przybyszów z kosmosu - dusze, przejmujące ludzkie ciała i umysły. Obcy wiodą w  żywicielach normalne, człowiecze życie, dlatego ich obecność nie jest początkowo zauważona. A potem jest już za późno...
Melanie- jedna z niewielu ocalałych wpada w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona Wagabunda - dusza, która istniała już w dziewięciu wcieleniach, żyła na dziewięciu różnych planetach. Intruz przeszukuje myśli swojej żywicielki w poszukiwaniu informacji o garstce rebeliantów, by następnie dostarczyć je Łowczyni. Melanie stawia jednak silny opór- w pamięci zaciera, blokuje potężnym murem wszelkie ślady, prowadzące do wolnych ludzi, a Wagabunda nie może się przez niego przedrzeć. Żywicielka podsuwa natomiast duszy wspomnienia o ukochanym mężczyźnie Jaredzie i  drogim nad życie młodszym bracie, tak uparcie, iż obca zaczyna czuć do nich to samo....

Stephenie Meyer. Któż nie zna tego nazwiska? Chyba niewielu, gdyż saga "Zmierzch" jej autorstwa nabrała wielgachnego, ogromniastego, monstrualnego rozgłosu. Czytana była na całym świecie przez niezliczone ilości kobiet, zarówno te młodsze jak i starsze, rozchwytywana w księgarniach. Zachwycano się tą pozycją, zachwalano ją niebywale. Bądź odwrotnie - obrzucano błotem, wyśmiewano, parodiowano. Taaak- myślę, że niemal każdemu ta pozycja przynajmniej obiła się o uszy. :)  Także ja eksperymentowałam z tą serią -  popróbowałam dwóch tomów i... nie doczytałam sagi do końca. Nie dostrzegłam w niej po prostu niczego niesamowitego, godnego takich zachwytów - wyłącznie lekkie, niezobowiązujące czytadło, które szybko zatrze się w otchłani pamięci.  Podświadomie o "Intruzie" myślałam tak samo. I długo wstrzymywałam się, wbraniałam przed  jego lekturą. W końcu jednak (jak głosi ludowe przysłowie prowadząca do piekła) ciekawość zwyciężyła - podczas wizyty w bibliotece wzięłam do łapek powieść Meyer i przyniosłam ją ze sobą do domu...

Tak naprawdę nie jest to opowieść o istotach z innych planet. Ani o przyszłości naszego świata.  A przynajmniej nie do końca. Te tematy to szkielet tętniącej życiem historii o potężnej miłości i różnych jej odcieniach. O miłości braterskiej, czysto platonicznej i tej obezwładniającej, buchającej płomieniami namiętności. Z książki Meyer wylewają się się silne emocje bohaterów - postaci, które kochają i nienawidzą i w jakimś stopniu udzielają się także czytelnikowi. Autorka podejmuje w swej powieści także inną, ważną kwestię, mówi o istocie człowieczeństwa. Skłania czytelnika do refleksji, ukazując ledwo mieszczącą się w granicach zrozumienia sytuację:  Wagabunda, dusza przybyła z niezbadanego kosmosu okazuje się bardziej ludzka niż niejeden człowiek...

Sylwetki bohaterów nakreślone są całkiem sprawnie i realistycznie, bynajmniej nie po łebkach. Autorka tworzy plejadę ciekawych i barwnych postaci, daje dojść do głosu wszystkim- także bohaterom drugoplanowym. Najbardziej wnikliwie opisana została jednakże Wagabunda, dziwaczny przypadek wśród dusz. Wanda już od samego początku nie przypomina swoich pobratymców, z czasem zaczyna dostrzegać w nich wady, współpracować ze swoją żywicielką i kochać uważany dotychczas za zły i okrutny gatunek ludzki - między nią a Melanie tworzy się nawet coś na kształt przyjaźni. Znajdują się w niej tak wielkie pokłady dobra, bezinteresowności, oddania, takiej "czystości", że aż to niemożliwe. Jest zbyt idealna co ujmuje jej realizmu. Bardziej żywa, prawdziwa wydała mi się pozbawiona własnego ciała Melanie, będąca tylko niesłyszanym przez nikogo prócz Wandy głosem, cieniem, ale odczuwającym złość, zazdrość, gniew, nienawiść -uczucia  towarzyszące każdemu człowiekowi w wielu momentach życia .

"Intruz" niej jest na pewno powieścią science- fiction, znajdują się w nim co prawda jej elementy, ale zostały one zdominowane przez wątek miłosny, romansowy. Wątek, któremu nie zabraknie ckliwości i dającej gorzki posmak słodkości, ale i całkowicie płytkim nazwać go nie można. Wyobraźnię Meyer ma wielką- świadczą o tym przedstawiane mieszkańcom jaskiń opowieści Wagabundy o światach na których żyła, fascynujące nie tylko jej słuchaczy, ale i samego czytelnika.  Ja chętnie dowiedziałabym się więcej o Planecie Mgieł, Ognia, bądź Śpiewu. W przypadku "Intruza" nie możemy mówić także o szybko mknącej akcji - płynie ona nieśpiesznie, wolno co ma swoje plusy, ale... ale ciężko mi było się w nią wciągnąć - nie wessała mnie ona, nie pochłoneła całkowicie. Czytało mi się co prawda  powieść Meyer dobrze, szybko - autorka ma lekkie, całkiem przyjemne pióro, jednak gdy przerwałam lekturę (książka ma dokładnie 556 stron dużego formatu, więc ciężko byłoby ją przeczytać za jednym zamachem) nie czułam potrzeby błyskawicznego do niej powrotu, nie umierałam z ciekawości, zadając sobie gorączkowe pytanie:  "Co będzie dalej?!", zwlekałam z jej kontynuowaniem. I to też uważam za minus.
Jednak mimo wymienionych powyżej wad nie żałuję tego, że po tę powieść sięgnełam. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest całkiem dobra. Zapewne nie przypadnie do gustu wymagającym czytelnikom, wielbicielom gatunku science- fiction, ale romantycznym duszom powinna się spodobać.  Ode mnie "Intruz" dostaje  +4/ 6.





czwartek, 11 kwietnia 2013

Daty z kalendarza książkoholika.

Nieśmiała ta pani Wiosna, nieśmiała. Ale najważniejsze, że jej oznaki już widać i... słychać. :)  Kilka dni temu pod budynkiem mojego liceum zobaczyłam kilka krokusów, a dzisiejszego ranka biegłam na przystanek autobusowy w akompaniamencie przeróżnych świergotów, obserwowana przez wyglądające zza firanki chmur słońce - ogółem świat budzi się do życia, a ja powolutku z nim ( na śnieg, który nie chce się topić nie zwracam uwagi). :) No dobra - dość tej prywaty, nie o tym miałam. Chciałam dzisiaj podzielić się z Wami kilkoma zapowiedziami książek, które ciekawią mnie niesamowicie. Od razu prostuję, że nie robię tego dla przypodobania się jakimś wydawnictwom ( przecież żadne tego mojego bloga nie czyta :P ) - nie przyszłoby mi nawet coś takiego na myśl. Po prostu chcę pokazać Wam na jakie tytuły czekam, jakie chcę przeczytać ( i może mieć na swojej półce? :) ), jakie mnie intrygują. Chcę także wiedzieć, co Was ciekawi. O to właśnie mi chodzi. :) Kończę z przynudzaniem i przechodzę do rzeczy:  oto pozycje o których była mowa linijkę wcześniej:

17.04.2013 r. - "Angelfall" (!!!) Susan Ee, "Klątwa opali" Tamora Pierce, "Czarownica z Funtinel" Albert Wass, "Przędza" Gennifer Albin

"Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."
Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?
 Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem. Czy postąpią właściwie?


Absolutnie mój numer jeden. Zapragnęłam ją przeczytać jak tylko zobaczyłam jej hipnotyczną okładkę.  :) Niedawno zaznajomiłam się z  ( megapozytywnymi) recenzjami Tirindeth i jusssi, które tylko podsyciły moją ciekawość co do debiutu pani Ee ( ach wy niedobre... :) ). Co ja mówię, ja wręcz umieram z ciekawości. :P


Pierwszy tom znakomitej serii jednej z najbardziej uznanych autorek powieści fantasy, wielokrotnie nagradzanej Tamory Pierce. Klasyczne fantasy z wątkiem kryminalnym.

Beka wychowała się w najbiedniejszej części miasta, z dala od pałaców i posiadłości możnych, w towarzystwie łajdaków i złodziei. Życie nie było dla niej łaskawe, a wrodzona nieśmiałość sprawiła, że dziewczyna nigdy nie miała przyjaciół. Miała jednak odwagę. Być może zbyt wiele odwagi.
Teraz Beka ma szesnaście lat i terminuje w straży pod czujnym okiem swego nauczyciela. Jest jednym ze „szczeniąt”, dopiero zaczyna pracę na ulicach miasta. Nieśmiałość skrywa pod uniformem. Staje się coraz twardsza, coraz bardziej odporna…. Aż któregoś dnia staje oko w oko z intrygą, która może przerosnąć nawet najbardziej doświadczonych członków straży – w slumsach grasuje bezwzględny morderca!


Pełnych przygód książek fantasy nigdy dość, a taki właśnie wydaje się być pierwszy tom trylogii o Rebecce Cooper. Z serią "Krąg Magii" Tamory Pierce, która ukazała się u nas już jakiś czas temu nie miałam jeszcze przyjemności, ale kiedyś nadrobię te braki.  Spotkanie z twóczością tej autorki zacznę chyba właśnie od "Klątwy opali". ;)


Nuca, dziewczyna o zjawiskowej urodzie, obdarzona jest zdolnością widzenia zarówno przyszłości, jak i przeszłości. Poznajemy ją jako dwunastolatkę, pozostawioną samą sobie po aresztowaniu ojca. Mimo zmagań z głodem, chłodem i samotnym życiem pośród dzikiej przyrody. Nuca wyrasta na silną kobietę, która wzbudza pożądanie mężczyzn. Jednak każdy, kto ulegnie jej czarowi, musi umrzeć – tak mówi wróżba starej Cyganki. I rzeczywiście, umiera kilku pierwszych mężczyzn chcących posiąść tę piękność z gór. Ale potem wydaje się, że klątwa przestaje działać – Nuca zakochuje się z wzajemnością…
Opowieść o czarownicy z Funtinel łączy baśniowość i realizm, maluje hipnotyczny obraz dziewiętnastowiecznej krainy, zachwycającej dziką przyrodą, niespiesznym rytmem życia i siłą osobowości jej mieszkańców. To właśnie dzięki tej książce Wass trafił do czołówki najpopularniejszych autorów na Węgrzech.



Książka węgierskiego pisarza Alberta Wassa niezwykle mnie zaintrygowała. Najpierw urokliwą okładką, później opisem z którego bucha nastrojowość.  Podczas czytania go nasuwało mi się skojarzenie ze starymi legendami, baśniami i klechdami - "Czarownica z Funtinel" wydaje się być podobnie klimatyczna.


Adelice ma szczególny talent. Potrafi tkać materię czasu i przestrzeni. Wiedzieli o tym jej rodzice, którzy usiłowali ochronić ją przed nieumyślnym zdradzeniem swoich zdolności. Każda nastolatka, u której wykryto dar kształtowania rzeczywistości, trafia bowiem w ręce Gildii Dwunastu, czyli tajemniczej, bezwzględnej, niemal totalitarnej organizacji, która rządzi światem – Arrasem. To Gildia decyduje o tym, co mieszkańcy Arrasu jedzą, gdzie mieszkają, kiedy powinni umrzeć… Ich włókna pozostają w rękach Kądzielniczek – pięknych, ale często zawistnych dziewcząt.
Egzamin sprawdzający umiejętności tkackie szesnastoletnia Adelice zdaje znakomicie. Dziewczyna zostaje porwana, jej ojciec zabity, a losy matki i siostry owiane są tajemnicą. Zaplątana w sieć kłamstw i zakazanych miłości, musi odkryć tragiczną prawdę o swojej mocy. Gdy cały znany jej świat wisi na włosku, tylko ona może zadecydować, czy go ocalić, czy unicestwić



Wasze recenzje mówiące o tym, iż jest to powieść nietuzinkowa, nietypowa, genialna, wprowadzająca jakąś świeżość na rynku wydawniczym,etc, totalnie mnie przekonały. Zaciekawiła mnie także informacja o tym, że inspiracją dla Gennifer Albin  był obraz hiszpańskiej malarki Remedios Varo. O tej pani dotychczas nie słyszałam, więc z niemałą ciekawością sprawdziłam w wujku google'u jej obrazy - niektóre są fascynujące.


Hah! I na dodatek te niezwykłości wychodzą jednego dnia. :) Ale jak już pisałam na pierwszy ogień pójdzie "Angelfall" - jego muszę zdobyć najpierw.  :)
Zaciekawiła Was któraś pozycja? Na wydanie jakich książek czekacie Wy?

                                                                                                                                     Nada

sobota, 6 kwietnia 2013

High Five!- Książki, które czekają na mojej półce.

HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami. Więcej informacji tutaj.




Tym razem ranking przygotowany przez Zuz dotyczyć będzie książek, które czekają na naszych półeczkach na przeczytanie. Praca, obowiązki, szkoła - ogółem brak czasu uniemożliwia nam lekturę tych powieści, możemy tylko spoglądać na nie tęsknie. W mojej domowej biblioteczce znajduje się kilkanaście książek, które tylko czekają na swoją kolej. Keidy ona nastąpi? Mam nadzieję, że jak najszybciej znajdę w końcu czas na ich lekturę. A oto pięć pozycji, które pójdą na pierwszy ogień ( kolejność przypadkowa):




Ciemne tunele moskiewskiego metra czekają na mnie do odkrycia od długiego czasu. Nie mogę doczekać się chwili, gdy poznam rzeczywistość z roku 2033 - świat, wykreowany przez rosyjskiego pisarza Dymitra Glukhovsy'ego, który w wyniku konfliktu atomowego uległ zagładzie. Wniknięcie w szeregi nielicznych, którzy przeżyli na pewno będzie ciekawym czytelniczym doznaniem.















"Studnia Wieczności" autorstwa Libby Bray, wieńcząca trylogię "Magiczny Krąg"  wzywa mnie swoją urokliwą okładką i ilością stron, która cieszy każdego bibliofila - liczy sobie aż 756. :)  Dwa tomy tę książkę poprzedzającą należą do moich ulubionych powieści -  oczarowały mnie niesamowicie. Dlaczego więc zwlekam z lekturą finałowej części? Prócz braku czasu chyba podświadomie nie chcę się rozstać z Akademią Spence, Międzyświatem, Kartikiem, Gemmą i jej przyjaciółkami. :)











Historię Leny i Alexa przedstawioną w "Delirium" pokochałam całym sercem, więc i jej kontynuacji nie mogło zabraknąć na mojej półce. Muszę przeczytać "Pandemonium" jak najszybciej, bo po prostu umrę z ciekawości co do dalszych losach bohaterów tej trylogii. Na dodatek w Polsce ukazała się już część trzecia, a w  blogosferze co rusz kwitną jej recenzje, których ja nie mogę czytać, gdyż nie znam treści tomu drugiego.  ;) W weekend majowy zabieram się za "Pandemonium", nie ma innej opcji!













Czaruje mnie ta książka, czaruje. Już nie raz miałam "Córkę dymu i kości" w łapkach, podczytywałam jej pierwsze rozdziały i podziwiałam wydanie ( każdy rozdział jest ślicznie ozdobiony). Muszę w końcu poznać tę intrygującą historię Karou, która znalazła  wielu czytelników i zebrała niezwykle pozytywne recenzje.














Uwielbiam powieści wiktoriańskie, ich klimat jest zachwycający.  Cenię Jane Austen i siostry Brontë,  a Margaret Gaskell jest do nich porównywana. "Północ i Południe" zakupiłam na dobry początek liceum, tymczasem pierwsza klasa już za mną, drugiej powolutku nadchodzi koniec, a ja nadal nie przeczytałam tej powieści - wstyd! Ale poznam w końcu historię Margaret i Johna Thorntona, poznam - jak tylko znajdę czas.















Czytaliście którąś z powyższych książek, czy podobnie jak ja macie ich lekturę jeszcze przed sobą? A jakie powieści czekają na Waszych półkach? Jest ich wiele? :)

                                                                                                                  Nada

środa, 3 kwietnia 2013

Jesteś Niezgodna? Ciii...




" To nasze wybory ukazują kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności ."
                                                                                                                              J.K. Rowling



Beatrice Prior żyje w świecie w którym społeczeństwo bytujące na ruinach Chicago podzielone jest na pięć frakcji. Test przynależności przez który musi przejść każdy nastolatek wskaże jej drogę jaką może podążyć : Altruizm, Serdeczność, Erudycję, Prawość bądź Nieustraszoność, ale to do niej należy ostateczny wybór. Test predyspozycji u Beatrice wykazał jednak Niezgodność - dziewczyna łączy cechy trzech frakcji, co sprowadzić może na nią śmiertelne niebezpieczeństwo. Musi więc zataić wyniki próby nawet przed rodzicami.
Na Ceremonii Wyboru, uroczystości na której młodzi ludzie wybierają frakcję do której wstąpią, Beatrice podejmuje decyzję, która zaskakuje jej bliskich - opuszcza rodzinę i  dołącza do Nieustraszonych...

Debiut młodziutkiej Veronicii Roth narobił niezłego szumu na rynku wydawniczym. Recenzenci, publicyści i czytelnicy ( głównie użytkownicy portalu goodreads) za oceanem prześcigali się w pozytywnych opiniach o "Niezgodnej ". W centralnej części okładki polskiego wydania książki dwudziestopięcioletniej autorki ( ach te marketingowe triki! ) przeczytać możemy następujący osąd  New York Timesa: "Niezgodna wykracza poza Igrzyska Śmierci : wartką akcję i niewyczerpaną wyobraźnię dopełnia refleksją nad dojrzewaniem - do samodzielności i do miłości ". Zapewne słowa te miały przyciągnąć uwagę wielu osób, co ja mówię przyciągnęły zainteresowanie rzeszy czytelników, jednak mnie zamiast zachęcić zniechęciły i wkurzyły. Nie znoszę takiego porównywania, żerowania na sławie innych książek. Nie cierpię. Bo osoby wygłaszające takie opinie sprawiają tylko, że chcąc nie chcąc na twórczość początkujących autorów patrzy się przez pryzmat cenionych książek, w tym przypadku genialnych i niezwykłych Igrzysk Śmierci, doszukując się w debiutach kopiowania pomysłów innych pisarzy. Złościmy się, bo często taki "świeżynki" nie dorastają do pięt naszym ulubionym powieściom, a  tego typu opinie są w pewien sposób krzywdzące dla cenionych przez nas autorów. I zapewne z moim spotkaniem z "Niezgodną" byłoby podobnie, gdyby...Gdybym uwierzyła w prezentowane na okładce (także tylnej) opinie i nastawiała się na Bóg wie co. Tymczasem ja po
przeczytaniu mas recenzji polskich czytelników, zarówno tych pozytywnych jak i meganegatywnych i zaznajomieniu się z tymi ochami i achami przeróżnych zagranicznych gazet, prezentowanymi przez wydawnictwo Amber nie robiłam sobie żadnych złudzeń. Nawet nie pomyślałam o tym, iż debiut Roth jest lepszy od "Igrzysk Śmierci", wykracza poza nie, i.t.d  - wspaniałej trylogii Collins nie dorówna nic i basta! Podeszłam do "Niezgodnej" na luzie, z dystansem ( ktoś może zapytać po co - otóż coś mnie w tej książce ciekawiło) i dzięki temu jej lekturą się nie rozczarowałam. Twardo postanowiłam sobie, że nie będę jej porównywała do dzieła pani Collins, a  na podobieństwa z nim (oj są one, są.... ale miałam o nich nie mówić) nie będę zwracała uwagi. I w ten sposób dałam się porwać historii snutej przez Roth.

Podczas lektury "Niezgodnej" na pewno nie można się nudzić - akcja gna na łeb, na szyję, stale coś się w książce dzieje - a to ktoś wyskakuje z pędzącego pociągu, bądź skacze z kilkupiętrowego budynku. Podczas nowicjatu Tris w Nieustraszoności co rusz będziemy świadkami jakiejś brutalnej walki uczniów, krwawych jatek, symulacji- koszmarów, dość okrutnych  "psikusów" jakie zgotuje znienawidzonym kolegom jeden z nowicjuszy, badź śmierci . Nawet nie wiem, czy autorka nie przesadziła ze scenami pełnymi przemocy, nie są one może straszliwie drastyczne - autorka  po prostu nie daje od nich odetchnąć i bohaterom i czytelnikom. Jest ich naprawdę sporo i po pewnym czasie nawet nas już tak bardzo "nie ruszają". Niestety także rozwój wydarzeń nas nie zaskakuje - jest łatwy do przewidzenia, co tylko ujmuje książce. Ja zawsze oczekuję od powieści szokujących, wbijających w fotel niespodzianek - zajścia zdarzeń, których się kompletnie nie spodziewałam. W "Niezgodnej" nie doświadczyłam tego zbytnio.

Natomiast od strony dystopijnej debiut Roth prezentuje się naprawdę nieźle - autorka ma niewątpliwe ciekawe i świeże pomysły- popatrzymy chodźby na koncept z podziałem społeczeństwa na pięć frakcji według charakterów - ja z podobnym się dotąd nie spotkałam. Nie wiemy co prawda jaki był jej zamysł w stworzeniu takiego świata, nie odkrywa wszystkich kart - nie wyjaśnia co stało się przyczyną podziału ludzi na takie grupy, ale ma za to pole do popisu w kolejnych częściach trylogii i choćby dla wyjaśnienia tych spraw sięgniemy po kolejne tomy.

Kreacja bohaterów nie jest może najlepsza -  w  "Niezgodnej" nie uświadczymy głębokiej analizy psychologicznej postaci, ale także do najgorszych nie należy - bohaterowie nie są papierowi, jakieś uczucia w czytelniku wzbudzają a o to chyba chodzi. Postaci drugoplanowe nakreślone są co prawda pobieżnie, ale niektóre z nich jak na przykład Will, Caleb, bądź Uriah potrafiły zdobyć moją sympatię. Inne znowuż kompletnie nie, ale tak już musi być. Najbardziej mieszane uczucia mam do głównej bohaterki. Jej niektóre zachowania, podejście do pewnych spraw ciężko mi było zrozumieć, irytowały mnie momentami straszliwie, potrafiła jednakże mnie pozytywnie zaskoczyć, wzbudzić moje uznanie. Tris nie jest idealna - to dziewczyna z wadami i zaletami, co urealniło ją w moich oczach, nadało jej wiarygodność. Jest niewątpliwie odważna ( w końcu Nieustraszoność do czegoś zobowiązuje) a przy tym ma też swoje lęki i strachy, rozsądna, ale momentami impulsywna, ulegająca emocjom, bezinteresowna, potrafiąca zrobić wszystko dla przyjaciół oraz wrażliwa i zarazem nieustępliwa, uparta, walcząca o swoje i twarda. I to właśnie ta dwoistość jej natury, charakteru, zachowań tak mnie zaciekawiła.
Intrygującą postacią jest Cztery - instruktor nowicjuszy. To z pozoru wyłącznie oschły, brutalny, prawdziwie nieustraszony, młody mężczyzna z którym nie ma żartów, ale podobnie jak każdy z nas zmaga sie ze swoimi demonami i lękami.  Jest w nim też jakaś nuta, rysa, która go zmiękcza -  pewna wrażliwość na problemy świata i ludzi żyjących wokół, szlachetność - ale nie taka wymuszona, napuszona, wręcz infantylna, ale prawdziwa i naturalna. Ja takich właśnie bohaterów skomplikowanych i niejednoznacznych cenię najbardziej.

"Niezgodna" podobnie jak jej bohaterowie ma swe wady i zalety. Pojawiają się w niej pewne niedociągnięcia i w fabule i w języku -  zdania są momentami zbyt proste i dziwacznie skonstruowane, ale nie przeszkadza to jakoś bardzo w lekturze. W obliczu tak szybko mknącej akcji, gdzie stale coś się dzieje, a my czytamy powieść Roth błyskawicznie, nawet nie zwracając na nie zbytnio uwagi lekko bledną. Piątka z dużym minusem co prawda będzie, ale jedak piątka. -5/6

Kolejna praca M.Seregon. :)


P.S. Rozpisałam się dzisiaj masakrycznie, pobiłam swój rekord - jeszcze tak długiej "recenzji" nie napisałam. :) Tak mnie dzisiaj w tę półrocznicę  natchnęło- tak moi drodzy sześć miesięcy temu, dokładnie 3 października na moim blogu pojawiła się się pierwsza notka. Od tego czasu Książkowy zawrót głowy naliczył ponad 3000 wejść - być może dla kogoś jest to mała liczba - dla mnie znaczy wiele. Dziękuję Wam za to, że jesteście - to Wasze komentarze i cicha obecność osób, które się nie ujawniają mnie motywuje.

P.S.S. Podziwiam osoby, które te moje wywody przeczytały ( może są takie? ). :)

                                                                                                                         
                                                                                                                                Nada