
Osiemnastoletni Jari Cizek właśnie zdał egzamin czeladniczy na stolarza i by uczcić swe osiągnięcie zamierza samotnie udać się w góry na trzytygodniową wyprawę. Podczas wędrówek po górskich szczytach i leśnych ostępach chce zaznać prawdziwej, niczym nieskrępowanej wolności. Chłopak nie przypuszcza jednak, że jego plany runą, w momencie, gdy przekroczy próg niewielkiej galerii, w miasteczku graniczącym z puszczą zwaną przez miejscowych lasem cieni, gdzie swoje prace sprzedaje pewna dziewczyna. Jascha, która pojawi się na drodze Jariego wniesie do życia młodego chłopaka zarówno upajające piękno, jak i wyniszczający duszę mrok...
Istnieją szczególnego rodzaju książki, o jakich pisze się, bądź mówi niezwykle ciężko- powieści, po skończeniu których czytelnik mimo usilnych prób nie potrafi ubrać w słowa wrażeń i emocji, jakie wywołała w nim ich lektura. Dokładnie przed takim problem stoję w tym momencie, walcząc z chaosem myśli kłębiących się w mojej głowie spowodowanym literacką podróżą odbytą przeze mnie ostatnio na kartach "Dopóki śpiewa słowik". I mimo, że od chwili, gdy przewróciłam finałową stronicę powieści pani Michaelis minęło kilka dobrych dni ogrom przeżyć, jakich dostarczyła mi proza tej niemieckiej pisarki nie stracił nic ze swej intensywności i mocy- emocje wywołane książką autorki "Baśniarza" nie zdążyły jeszcze zblednąć, co utrudnia mi jej recenzowanie. No, bo jak Moi Drodzy, no jak pisać o powieści nieprawdopodobnie nietuzinkowej, niedającej się zamknąć w jakichkolwiek granicach gatunków literackich, tak by przy tym nie obedrzeć, nie pozbawić książki jej szczególnej istoty?
"Dopóki śpiewa słowik" to powieść-zagadka - nie sposób całkowicie ją zrozumieć. Dziwadło z niej przeokrutne i bardzo niepokojące- realizm zaprawiony swego rodzaju anty-baśnią w równym stopniu rzeczywistą, co niewiarygodną fascynuje i przeraża. Opowieść o nieporadnym w kontaktach z dziewczynami Czyżyku, który chce uwolnić się ze świata heblowanych desek i krochmalonych koszul, by odnaleźć prawdziwego siebie, Jaschy o różnych twarzach i Mattim poszukującym prawdziwej miłości, przeplatana dramatyczną i niewyjaśnioną do końca historią, jaka rozegrała się przed laty w lesie cieni, plamiąc jego ziemię krwią niepokoi i urzeka jednocześnie. Książka pani Michaelis zabiera nas do miejsca pełnego magii i zmysłowości, ale także mroku, pozornego i zepsutego piękna, oraz zła ukrytego pod maską dobroci- świata, gdzie granice zarówno te moralne, jak i państwowe nie istnieją. Im bardziej czytelnik się w nim zagłębia, tym trudniej mu go opuścić, mimo świadomości czających się na każdym kroku niebezpieczeństwa i paranoi. Z drugiej strony jednak, "Dopóki śpiewa słowik" nie jest powieścią na raz- a przynajmniej nie w moim przypadku. Ja musiałam się soczystym piórem Michaelis podelektować, nacieszyć ucztą wyobraźni, jaką ta niemiecka pisarka dla nas przygotowała. Bo tak innych, dziwnych i po prostu diabelsko dobrych książek dla młodych odbiorców (nie tylko dla nich zresztą) nie ma na tym naszym świecie aż tak wiele. +5/6
Za feerię emocji i wrażeń wywołaną lekturą "Dopóki śpiewa słowik" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dreams!
A jeśli chodzi o muzyczkę to dzisiaj moje najnowsze (i przypadkowe) odkrycie. :)
Nada