sobota, 24 maja 2014

"Głupcy są wszak na świecie dla naszej uciechy."




Markiza de Merteuil to kobieta, z którą nie warto zadrzeć- nieznane jest jej słowo "przebaczenie", jeśli ktoś ośmielił się ją w jakiś sposób znieważyć. Opuszczona przez hrabiego Gercourt dla intendentowej zamierza zemścić się na mężczyźnie, starannie snując intrygę, w jaką wplątana zostaje młodziutka- piętnastoletnia zaledwie- Cecylia Volanges, która niedawno opuściła mury klasztoru urszulanek i zaczęła bywać na francuskich salonach. O rękę niewinnej jeszcze dziewczyny stara się nie kto inny, jak Gercourt, dlatego stała się ona obiektem zemsty markizy. Kobieta zamierza ośmieszyć i poniżyć zarówno jego jak i ją, przy pomocy dawnego kochanka- wicehrabiego de Valmont- który miałby uwieść Cecylię. Ten jednak ma swój własny cel- usilnie stara się zdobyć prezydentową de Tourvel, której cnotliwość i pobożność czynią rozkochanie tejże kobiety w jego osobie nie lada wyzwaniem...

Od chwili przewrócenia przeze mnie ostatniej strony dzieła Pierre'a Choderlos de Laclos'a minęło już kilka dobrych dni, a ja nadal nie mogę jednoznacznie ustosunkować się do do tej powieści- po jej lekturze tak wiele mieszanych odczuć, emocji i refleksji kłębi się w mej głowie, iż ciężko, naprawdę ciężko wysnuć mi z nich jasne i klarowne wnioski. Nie przepuszczałam nigdy, że książka ta zaliczana, nie do końca właściwie moim skromnym zdaniem, do klasyki romansu, aż tak wiele da mi do myślenia. A wszystko dlatego, iż od samego początku podchodziłam do "Niebezpiecznych związków" nieodpowiednio, błędnie traktując je jedynie, jako osiemnastowieczną opowieść miłosną, która swą skandalizującą tematyką, jak na oświeceniowe czasy, w jakich przyszło żyć Laclos'owi, gorszyć mogła ludzi kilka wieków temu, a do życia tych współczesnych nie wnosi już nic znaczącego. Faktycznie swoboda obyczajów, rozwiązłość, rozpusta, niestałość w uczuciach i wyuzdanie francuskiej arystokracji opisanej w tejże książce, w dzisiejszym świecie, który zbyt często- mam wrażenie- staje na głowie nie szokuje czytelnika tak bardzo jak niegdyś. Zaskakuje go jednak- a przynajmniej tak było w moim przypadku- sama powieść i to bynajmniej nie swą epistolarną formą. Biorąc pod uwagę jej tematykę, jaką pokrótce starałam się Wam przedstawić na samym początku, starając się przy tym nie zdradzić zbyt wiele z fabuły i wszystkie intrygi markizy de Merteuil, o jakich czytamy zupełnie naturalnie przypisujemy "Niebezpiecznym związkom" etykietkę "romans". Po części książka ta nim jest, ale na pewno nie zwyczajnym, czy typowym, bo nie traktuje on o miłości, o nie! Przede wszystkim jest to powieść psychologiczna, a Laclos okazuje się być spostrzegawczym badaczem tej gorszej strony ludzkiej natury. Listy wymieniane między jej bohaterami są nie tylko źródłem informacji na ich temat, jakie poznajemy z punktu widzenia wielu postaci, dzięki czemu obraz protagonistów jest pełniejszy i bardziej kompletny, ale także wyrazem ich skomplikowanej i złożonej osobowości. To niesamowite, ileż możemy się o danej postaci dowiedzieć już z samego sposobu pisania przez nią listu! I tak na przykład korespondencja młodziutkiej Cecylii w swej prostocie i zwięzłości pokazuje szczerość i naiwność dziewczyny, a przesyłki hrabiego de Valmont wypełnione kwiecistymi (i nie rzadko prowokacyjnymi), starannie przemyślanymi metaforami, z których żadna nie jest dziełem przypadku świadczą o jego elokwencji, śmiałości, pewności siebie i umiejętności sprawnego manipulowania innymi ludźmi. Najciekawsze są zwłaszcza listy wymieniane między nim a markizą de Merteuil- tylko wobec siebie bowiem, pozwalają sobie na chwile szczerości, podczas, gdy relacje z pozostałymi budowane są na fałszu- bo i ich dziwaczna więź jest interesująca. Ciężko właściwie powiedzieć, co tak naprawdę między nimi jest- przyjaźń, czy nie do końca wygasłe uczucie z gatunku tych romantycznych- ale zdecydowanie nie ma tam całkowitej obojętności. Relacja między tą dwójką ma jednak w sobie i coś toksycznego- jak pisał w przedmowie tłumacz "Niebezpiecznych związków" Tadeusz Boy-Żeleński stanowią oni dla siebie jednoosobową publiczność, informują się nawzajem i chwalą swymi najnowszymi romansami, podbojami i "zdobyczami" miłosnymi, prowadząc swego rodzaju wyścig w uwodzeniu i rozkochiwaniu w sobie kolejnych osób. Dziwaczne, och niezwykle dziwaczne to osobowości, którym daleko do bycia pozytywnymi. Początkowo ciężko powiedzieć, która z nich jest gorsza- to para z piekła rodem, stworzona do snucia intryg oraz manipulowania i uzupełniająca się nawzajem. Nieprzypadkowo jednak markiza de Merteuil uważana jest za kobietę-demona. Dlaczego? Tego już nie zdradzę- jeśli jesteście ciekawi sprawdźcie sami.

"Niebezpieczne związki" to pierwsza i jedyna powieść Pierre'a Choderlos de Laclos'a i to z niej właśnie wyłania nam się obraz samego pisarza. Autor okazuje się być równie chytrą bestią jak stworzeni przez niego bohaterowie- kpi nie tylko z protagonistów, ale i z całej powieści, a nawet swej osoby, czym zwraca uwagę czytelników. Wyśmiewa także naturę człowieka- jego naiwność w miłości i przyjaźni- i pokazuje jej ciemną stronę, na przykładzie markizy i hrabiego de Valmont unaoczniając ludzką obłudę, fałsz i skłonność do traktowania drugiej osoby przedmiotowo i grania na jej uczuciach, co czyni jego powieść dziełem z wydźwiękiem pesymistycznym. Tematyka "Niebezpiecznych związków" złożona z intryg i romansów sugeruje powieść łatwą i przyjemną, ale w rzeczywistości nią nie jest, choćby ze względu na język, którym została napisana- jest on niezwykle kunsztowny, złożony, pełny kwiecistych metafor, a przez to i nie zawsze łatwy w odbiorze. Może on znużyć czytelnika- ja sama przyłapałam się na tym, że momentami przy lekturze dzieła Laclos'a zwyczajnie się wyłączam, a niektóre jego fragmenty czytam bardzo pobieżnie. Myślę jednak, że warto doczytać je do końca- powoli, nieśpiesznie- nie tylko, by poznać finał intrygi usnutej przez markizę de Merteuil, ale zwyczajnie dla siebie. "Niebezpieczne związki" to bowiem kawałek po prostu dobrej, światowej literatury. I klasyka. 4/6




11 komentarzy:

  1. Chętnie przeczytam, jak tylko się na nią natknę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto chociaż spróbować te "Niebezpieczne związki" przeczytać. ;)

      Usuń
  2. Moja znajomość ogranicza się jedynie do ekranizacji. Szczerze, to nie mam pojęcia czy kiedykolwiek przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że ekranizacja nie przypadła Ci do gustu- ja jej nie oglądałam i raczej już nie obejrzę, bo nie ciągnie mnie do niej po prostu. ;)

      Usuń
  3. Słyszałam o tej powieści już dawno temu, oglądałam nawet ekranizację oraz kilka innych filmów na jej podstawie (m. in. Szkołę Uwodzenia).
    Obiecałam sobie, że ją przeczytam i w końcu to zrobię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli filmy na podstawie "Niebezpiecznych związków" Ci się podobały to w takim razie musisz przeczytać książkę. ;)

      Usuń
  4. Brakowało mi Twojego stylu pisania, a teraz ja mam mało czasu, a Ty zaczynasz wakacje, jest czego zazdrościć. :) Książka nie w mojej tematyce, ale ciekawie ją przedstawiłaś, mimo początkowego niezdecydowania przekonujesz do niej. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju- nawet nie wiesz, jaką radość sprawiły mi Twoje słowa. :3 Cieszę się bardzo, że komuś podobają się te moje wynurzenia. :)
      No wiem- teraz w szkołach męczący okres, powoli pewnie wystawiają Wam oceny, więc trzeba się uczyć. Ale za miesiąc i Ty masz wakacje- zleci szybko ten czerwiec. ;)

      Usuń
  5. O powieści nie słyszałam, ale przedstawiłaś ją tak ciekawie, że postanowiłam się za nią rozejrzeć, choć to kompletnie nie mój gatunek. Już po maturkach, jak dobrze! Czas wolny oznacza święty spokój i więcej czasu na czytanie. Już się zabrałam za nadrabianie zaległości. Chwilowo opornie mi to idzie, ale myślę, że się rozkręcę. Tobie też tego życzę, ponieważ piszesz naprawdę dobrze!
    Obejrzałaś już cały pierwszy sezon "Arrowa"? Jak emocje? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo! :3
      Taak- w końcu jest czas na czytanie! I ja nadrabiam zaległości książkowe- muszę się uporać najpierw z tymi napożyczanymi w bibliotekach, bo pasowałoby by je w końcu oddać. ;)
      Jeszcze nie zabrałam się za kontynuowanie "Arrowa"- na razie skupiłam się na OUAT. Jeśli jeszcze nie oglądałaś to polecam gorąco- magiczny serial! :)

      Usuń
  6. Uwielbiam klasykę, a tą serię Bellony sobie powoli kolekcjonuję. Szczerze mówiąc, to akurat na tą powieść się jeszcze nie natknęłam, będę więc musiała poszukać. :)

    OdpowiedzUsuń