czwartek, 7 sierpnia 2014

"Trzymaj się z dala od moczarów."


Postaci Sherlocka Holmesa raczej nikomu przedstawiać nie trzeba- myślę, że wszyscy znają tegoż genialnego detektywa, choćby ze słyszenia. Mnie samej obiło się co nieco o uszy na temat tejże persony na długo przed przeczytaniem cieniutkiego zbioru opowiadań przedstawiających kilka spraw kryminalnych prowadzonych przez dwójkę przyjaciół zamieszkujących przy Baker Street 221B. Zapoznałam się z nimi w czasach już dzisiaj zamierzchłych, uczniem gimnazjum jeszcze będąc i szczere mówiąc dość szybko ulotniły się z mojej pamięci. Zostały po nich jednak wrażenia kształtem zbliżone do odczuć pozytywnych, bo pamiętam doskonale, iż zapragnęłam mieć wielgachną "Księgę wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa". Jej skróconą nieco wersję udało mi się później zdobyć, ale przeleżała na półce nietknięta, dopóki nie obejrzałam pierwszego sezonu serialu stacji BBC, gdzie w roli obdarzonego piekielnie przenikliwym umysłem detektywa wystąpił Benedict Cumberbatch, a jego wiernego asystenta- doktora Johna Watsona- Martin Freeman. To właśnie ta specyficzna produkcja sprawiła, że z zapałem i entuzjazmem zabrałam się za czytanie "Studium w szkarłacie". Lektura tej noweli okazała się jednak swego rodzaju fiaskiem- nie apsorbowała mnie, nie wciągała, dlatego została przerwana i odłożona na czas bliżej nieokreślony. Obawiając się, że po obejrzeniu wszystkich epizodów "Sherlocka" jego książkowe pierwowzory wypadną blado i nijako postanowiłam obrać inną taktykę- przed odpalaniem odcinka "The Hounds of Baskerville" będącego (dość luźną jak się okazuje) adaptacją "Psa Baskerville'ów" postanowiłam wpierw przeczytać książkę. Uczyniłam to jakiś czas temu i... I przepadłam- z kretesem oraz nieodwracalnie. Ale zacznijmy może od samego poczatku...

Przed Sherlockiem i doktorem Watsonem kolejna zagadka kryminalna- jedna z najciekawszych, a może nawet najtrudniejszych, jakie rozwiązywali. Oto do mieszkania przy Baker Street 221B przybywa wiejski lekarz, niejaki James Mortimer, z prośbą, by nasz detektyw Holmes głębiej przyjrzał się okolicznościom śmierci jego bliskiego przyjaciela, sir Charlesa Baskerville'a, jaka nastąpiła przed trzema miesiącami. Zdaniem doktora nagły zgon właściciela Baskerville Hall mógł być nie do końca naturalny i mieć związek z pewną starą legendą. Głosi ona, że ród Baskerville'ów został przeklęty z powodu przewin i okrucieństwa Hugona Baskerville'a i każdego jego członka czeka tajemnicza oraz niespodziewana śmierć spowodowana przez przerażającą bestię grasującą nocą na wrzosowiskach otaczających rodową siedzibę tej rodziny. Dlaczego taki człowiek jak Mortimer- wykształcony, oczytany, inteligentny lekarz, który z racji wykonywanego przez siebie zawodu powinien być przecież racjonalistą- wierzy w podobne opowieści zapytacie. A no dlatego, iż badając ciało Charlesa Baskerville'a, doktor zauważył obok niego odcisk łapy odpowiem. By nie wzbudzać paniki nie podał tej informacji do prasy, ale wciąż go ta sprawa zastanawia. Czyżby faktycznie w Baskerville Hall panowała jakaś siła nadprzyrodzona? Wraz z Sherlockiem i doktorem Watsonem musicie odkryć to, sięgając po opisywaną przeze mnie nowelkę.

Największym plusem "Psa Baskerville'ów" jest niezaprzeczalnie jego niesamowity klimat tworzony przez miejsce akcji- ponurą i starą rezydencję Baskerville Hall otoczoną przez spowite mgłą wrzosowiska i podstępne moczary. Legenda odczytana Sherlockowi i Watsonowi przez doktora Mortimera w mieszkaniu przy Baker Street budząca w świadomości czytelnika i bohaterów widmo piekielnej bestii- ogara zemsty- potęguje tylko nastrój grozy. Nastrój, przez jaki odbiorca zostaje po prostu wessany w świat książki i jego mroczną, posępną, gęstą od tajemnic i cieni atmosferę. Ale nie należy zapominać, że "Pies Baskerville'ów" mimo cech nastrojowej, gotyckiej historii jest przede wszystkim powieścią detektywistyczną- nowelą kryminalną z genialną i przymyślaną intrygą, fascynującą zagadką, którą czytelnik wraz z Watsonem i Sherlockiem Holmesem usilnie stara się rozgryźć. Próżny trud to jednak Moi Drodzy- dla nas oczywiście, a nie sławetnego dektektywa- jej rozwiązania po prostu nie sposób przewidzieć. Jest ono niezwykle zaskakujące, a przy tym tak wspaniale wytłumaczone, pozbawione tej sztuczności,  naciągania, jakie nie raz odczułam przy lekturze różniastych kryminałów, iż brakuje mi słów- wielkie chapeau bas panie Conan Doyle, chapeau bas! Cieszę się niesamowicie, że dałam szansę tej historii zamkniętej w niewielkiej, bo zaledwie trzystustronicowej książeczce, gdyż jest po prostu kawałkiem dobrej, fascynującej literatury. Dodam jeszcze, że o niebo przewyższa swą serialową adaptację tak bardzo przez wielu ubóstwianą. Ku mojemu zdziwieniu tym razem to "Sherlock" od BBC wypadł w moich oczach nijako- odcinek "The Hounds of Baskerville" obejrzany przeze mnie tuż po lekturze noweli Doyle'a diametralnie różni się od swego książkowego pierwowzoru, przedstawia zupełnie inną- także ciekawą, ale niestety też mniej fascynującą i pozbawioną klimatu- historię. Jest jednakże w tej sytuacji pewien plus- dzięki otchłani różnic pomiędzy powieścią a serialem, przy zapoznawaniu się z jednym i następnie z drugim (w dowolnej kolejności) nie mamy uczucia deja vu- to Wam gwarantuję! W obu przypadkach przeżywamy jednak dwie (odmienne powtórzę raz jeszcze) przygody. Do samej książki jednakże wracając- polecam gorąco i wystawiam mocne 5/6.

5 komentarzy:

  1. Sherlocka znam jedynie z filmów i słyszenia, ale tak zachęcająco napisałaś, że aż mam ochotę na lekturę. Może wkróce mi się to uda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać, aż w ręce wpadną mi powieści Doyle'a. :) Mimo, że nie podobało ci się "Studium w szkarłacie", to od niego chcę zacząć, aczkolwiek nie będę się zniechęcać, jeśli mnie nie porwie. :) Aż wstyd nie znać przynajmniej jednej książki tegoż autora! :)
    Aczkolwiek, nie powiem - zaintrygowałaś mnie klimatem. :o Gotycki mówisz? To co mi się podoba w książkach, oprócz samej postaci Sherlocka - w tej chwili mówię jako czytelniczka, która jeszcze literackiego pierwowzoru nie poznała także... - to czasy w jakich toczy się akcja. Nie mówię, że to co zrobili z serialem BBC, tzn. że przenieśli sprawy do teraźniejszości - to błąd. Wręcz przeciwnie, po prostu... nie ma utrzymanej atmosfery epoki. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam wspomniany przez Cb serial i przepadłam, jestem zachona w Benedictcie(to nie jest raczej poprawna odmiana, ale mniejsza z tym) i czekam z niecierpliwością na czwarty sezon. Ale nie o tym chciałam napisać. Mnie również serial natchnął do przeczytania powieści Doyla, jednak opowiadań. Kilka wpasowało się, w to co już obejrzzałam, ale mam wielką ochotę na więcej. :) Sherlocka nigdy za mało!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z S. zapoznałam się przez serial, książki jeszcze nie miałam w swoich łapkach, ale muszę to szybko nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro tak polecasz, to chyba w końcu się skuszę, bo czuję się, jakbym była jedyną osobą, która nie uległa tej modzie na Sherlocka. Serialu jeszcze nie oglądałam, ale coś czuję, że niedługo to zmienię.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń