Claysville to miasteczko jedno z tych, w którym większość jego mieszkańców rodzi się i... umiera. Bezpieczeństwo oraz spokój jakie ludziom to miejsce daje sprawia, że niewielu myśli o opuszczaniu jego granic i szukaniu szczęścia gdzieś w wielkim świecie. Zaś nieliczni, którzy decydują sie na ten krok i tak zawsze powracają do miejsca swych narodzin - choćby po śmierci...
Pewnego dnia bańka idylli pęka - spokój i bezpieczeństwo w Claysville zostają zmącone brutalnym morderstwem Maylene Barrow - kobiety, która od lat skrupulatnie pielęgnowała miejscowe cmentarze. Kto? Jak ? Dlaczego? Pytań jest bez liku, jednak odpowiedzi na nie brak, gdyż szeryf nie przeprowadza śledztwa. Do miasteczka po wielu latach nieobecności, przerywanej krótkimi odwiedzinami na święta powraca przybrana wnuczka zmarłej - Rebeka. Młoda kobieta musi pożegnać ukochaną babcię i jednocześnie najbliższą jej sercu osobę oraz zająć się odziedziczonym po Maylene domem. To właśnie tam, w tych dramatycznych dla niej chwilach dowie się co przyszykowało jej przeznaczenie....
Z pokolenia na pokolenie kobiety z rodziny Barrowów pełnią funkcję Opiekunki Grobów. Kolejna na liście Pana S jest Rebeka... Od blisko trzystu lat mężczyźni z rodu Montgomerych odkrywają rolę Grabarza i obrońcy Opiekunek Grobów. Następny w szeregu jest Byron, którego niegdyś z Rebeką połączyło skomplikowane uczucie...
"Opiekunka grobów" to furtka do dwóch niespotkanych dotąd światów - miejsc w podobny sposób przerażających i fascynujących. Pierwsza rzeczywistość do której wkraczamy wydaje nam się początkowo rozczarowująco zwyczajna, znana z innych powieści, a więc i pozbawiona niesamowitości, nowatorskości. Autorka zabiera nas bowiem do niewielkiego miasteczka pełnego swojskiego uroku, leżącego gdzieś w Stanach Zjednoczonych, gdzie wszyscy jego mieszkańcy znają się od najmłodszych lat i wszystko o wszystkich wiedzą. Jednak na obrazie pospolitości i szablonowości pojawia się rysa - Claysville ze swoimi dziwacznymi zasadami zaczyna wzbudzać w nas niepokój. A skrzętnie skrywane przez mieszkańców mroczne i nietypowe tajemnice, które stopniowo wraz z dwójką głównych protagonistów poznajemy tylko to odczucie wzmagają. Podobnie jest z kolejnym światem do którego wraz z Byronem zostajemy wprowadzeni - krainą umarłych. Przyznaję - po przeczytaniu nazwy tego... miejsca od razu zaczęłam wyobrażać sobie coś na kształt mitologicznej krainy Hadesa, albo trochę na tym uniwersum wzrowanego. Tymczasem autorka zrywa ze starożytnymi wyobrażeniami o rzeczywistości do której człowiek trafia po śmierci i przedstawia nam swoją własną wizję życia po życiu. Zdradzę Wam tylko, że świat do którego udają się zmarli jest niezwykle barwny (w szerokim tego słowa znaczeniu) i baaardzo psychodeliczny. To miejsce zdecydowanie trzeba zwiedzić - moim zdaniem jest najmocniejszym punktem książki Maar.
Kreacja bohaterów nie jest natomiast ani dobra, ani zła. W "Opiekunce grobów" spotkamy kilka barwnych i ciekawych osobistości, jednak autorka nie pozwoli nam ich poznać bliżej. Kilkoro bohaterów szczerze mnie zaintrygowało, ale choćbym chciała nie potrafię powiedzieć jakie cechy charakteru posiadali - a szkoda. I wszystko dlatego, że Marr poświęciła uwagę wyłącznie głównym protagonistom, z czego udali się jej oni w...połowie. Męska postać (Byron) jest tym bohaterem udanym - żywym, przekonywującym (i tak jak lubię) skomplikowanym. :D To chłodny, zdystansowany (na co wpływ ma jego profesja- jest przedsiębiorcą pogrzebowym), zdecydowany i szczery facet. Podobało mi się także, że nie boi się mówić o swoich uczuciach i że jest w tych uczuciach stały. Inaczej sprawa ma się z sylwetką kobiecą - Rebeki w pewnym momencie nie mogłam po prostu znieść. Jeżu! Co to za niezdecydowana kobieta! Z tak irytującą i zbliżającą się do granicy płytkości (oczywiście w moim odczuciu) postacią nie miałam do czynienia już dawno. Podobnie jak główna protagonistka, także wątek miłosny jest piętą achillesową powieści Marr. A mogło być tak pięknie... Miałam nadzieję na jakąś głębszą, poważniejszą od nastoletnich miłostek i poruszającą relację między tą dwójką. No bo oni są w końcu po przejściach, dojrzalsi i tak dalej - marzenia. Co prawda autorka wgrała w związek Byrona i Rebeki jakąś nutkę dramatyzmu - nagle nasi bohaterowie zastanawiają się czy uczucie między nimi jest prawdziwe i szczere, czy może ono po prostu miało być, bo tak ktoś sobie postanowił - jednak mimo tego mnie wątek miłosny po prostu nużył, a nawet bezczelnie uwierał jak kamień w bucie. Dopiero podczas czytania ostatnich kilkudziesięciu stron, gdy został odsunięty na dalszy plan czerpałam pełną przyjemność z lektury.
Dzieło Melissy Marr, które Wam tutaj opisuję nie jest powieścią fantastyczną, a tym bardziej horrorem. Zawiera, co prawda elementy tych gatunków, jednak i tak jest (i pozostanie) romansem. Ale za to romansem z grozą w tle. Od typowych przedstawicieli rodzaju literatury, w której zaczytują się zwłaszcza kobiety (albo mężczyźni - ja nie oceniam : P) odróżnia go jednak klimat, który docenią osoby lubiące dostawać gęsiej skórki - posępny, mroczny i (pozytywnie) przytłaczający. Autorka momentami trzyma nas nawet w napięciu - nie zawsze możemy przewidzieć co dalej się stanie. Niepokój, który przytwierdza nas do książki wynika nie tylko z faktu, iż po świecie z wyobraźni Maar biega sobie morderca i szuka kolejnych ofiar, ale także (o czym pisałam już wcześniej) z "charakteru" tej (a raczej tych) rzeczywistości - to właśnie dla Claysville, w którym świat ludzi przenika się z światem zmarłych/ duchów i nieznaną dotychczas krainą umarłych warto sięgnąć po tę książkę. 4/6
P.S. Za nieobecność na moim i Waszych blogach przepraszam. Mam prawdziwy zawrót głowy ze szkołą, ( nie tylko ja ) nauczycieli ogarnęła gorączka sprawdzianów i odpytywań, więc po prostu na recenzowanie nie mam czasu. Ale w wolnych chwilach czytam książki, czytam, czytam, czytam, a później nie umiem o nich napisać. :)
Trzymajcie się !
Nada
Nie ciągnie mnie jakoś do tej książki, szczególnie z powodu romansu w roli głównej...
OdpowiedzUsuńHa, a ja po maturze mam już wolne :) Ale powodzenia na finiszu szkoły Tobie życzę :)
Dziękuję. :)
UsuńDzisiaj pocieszałam koleżankę dosłownie przygniecioną tą ilością sprawdzianów, że za rok o tej porze będziemy już po maturach i wolni od nauki aż cztery miesiące. :)
Ja za opiekunkę grobów chyba podziękuję... no jeszcze tytuł jak Cię mogę, ale tematyka trąci nudą dla Melona :D. Melon zły :).
OdpowiedzUsuńNic się nie stało, ale spróbuj tak troszkę częściej pisać posty :P. Łaknę recenzji :D!
Miłego dnia!
Melon
PS: Zapraszam na konkurs :P!
Nawet wątpię żeby Ci się spodobała - to to taka typowo babska książka. :D
UsuńPostaram się, postaram - będę teraz miała większą motywację. :P
Tej autorki to chyba o wróżkach coś czytałam i średnio to kojarzę. :D Ta książka jednak zapowiada się intrygująco!
OdpowiedzUsuńP.S wiem, co masz na myśli... Ja na szczęście w większości nie muszę się za długo uczyć, pamiętam z lekcji, a jakichś poprawek to nie mam. :) Jedynie w poniedziałek czeka mnie odpytywanko na wyższą ocenę.
W każdym razie, powodzenia!
Jeśli Cię intryguje to daj jej szansę - czyta się ją bardzo dobrze. :)
UsuńA co do szkoły - ja mam ten tydzień zawalony sprawdzianami, ale po weekendzie będzie już luz-blues. W końcu będę miała więcej czasu na książki... *.* :)
O tej powieści jeszcze nie słyszałam, ale gdzieś w jakichś zapowiedziach mignęła mi okładka. Na początku recenzji wprowadziłaś mnie w ciekawy klimat, liczyłam, ze będzie to powieść z dreszczykiem, z wątkiem fantastycznym, który będzie dobrze rozwinięty, jednak im dalej czytałam tym więcej minusów wykazałaś, a największym z nich, który wiem, że przy czytaniu mi sie nie spodoba jest banalny romans, nie raczej podziękuję, chyba, że kiedyś trafię w bibliotece.
OdpowiedzUsuńCo do braku czasu doskonale Cię rozumiem, w tym miesiącu również jestem nieźle zabiegana, próbuję jeszcze dokonać ostatnich poprawek przy średniej, ale w większości przedmiotów raczej równe oceny mi wychodzą, więc wiele tego nie ma.
Pozdrawiam.
Dreszczyk akurat w tej książce jest - jak już pisałam klimacik ma przedni - co prawda ja się nie bałam, ale ktoś może mieć stracha. :P. Co do wątku fantastycznego - jest całkiem niezły, na przykład sprawa z funkcjami Grabarza i Opiekunki grobów jest bardzo ciekawa, i duchy też nam się w tej powieści pojawią. :) Mnie po prostu ten wątek miłosny irytował - był "wałkowany" cały czas i w końcu mnie znudził. :D Ale może Ty odbierzesz go inaczej. :P Jeśli książka Cię ciekawiła zanim przeczytałaś moją opinię, a trafisz kiedyś na nią w bibliotece to spróbuj. Chyba, że nie. :P ;)
UsuńMam w wersji anglojęzycznej i przeczytam, jak tylko uporam się z tylogią Newsflesh. Melissę Marr znam z serii o wróżkach i dam jej kolejną szansę, bo jak do tej pory jej twórczość do mnie trafiła ;)
OdpowiedzUsuńJeśli jej wcześniejsze książki Ci się podobały to jest duża szansa, że i "Opiekunka grobów" do Ciebie trafi. :) Ja natomiast planuję zabrać się za serię o Wróżkach - Maar ma zdecydowanie dobre pomysły i bujną wyobranię. :)
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę, ale poczekam aż więcej opinii się pojawi, bo mogę jeszcze zmienić zdanie. ; p
OdpowiedzUsuńNo pewnie - poczekaj na jakieś inne recenzje, żeby być pewnym tej książki. Już powoli kwitną w blogosferze. :D
UsuńZ chęcią przeczytam, ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ps. Bardzo podoba mi się twój szablon ;)
UsuńCieszę się, że komuś się podoba. :)
UsuńI ja pozdrawiam serdecznie! :)