niedziela, 4 sierpnia 2013

"Rośnie Lilia z krzaku Róży..."


Maerad nie miała łatwego życia - jako siedmioletnie dziecko wraz z matką trafiła do Gilmanowego Sioła, gdzie obie zostały niewolnicami. Nędzny żywot jaki muszą wieść, zdominowany ciężką pracą przerywaną jedynie okrutnym biciem i chłostami sprawia, że matka dziewczynki zapada na zdrowiu i umiera, pozostawiając córce po sobie lirę - jedyne świadectwo jej przeszłości. Odtąd dziewczynka musi przez 9 długich lat sama dbać o siebie i starać się przeżyć. Wszystko zmienia się pewnego, jak zwykle przepełnionego pracą dnia - Maerad przydzielona do mleczarni, w oborze, gdzie pracuje przy krowach napotyka zakapturzonego nieznajomego, który zatrzymał się tam by spocząć po dalekiej podróży - barda Cadvana z Lirigionu. To Prawdomówca, dzięki któremu dziewczyna odkrywa kim jest ona, oraz kim była jej matka - Maerad okazuje się być córką utalentowanej Pieśniarki Milany z Pellinoru, która należała do Pierwszego Kręgu i jedyną ocalałą ze splądrowanej i zrównanej z ziemią Szkoły Pellinoru. Cadvan postanowia pomóc dziewczynie w ucieczce i odkrywszy, że ona także posiada Dar zabiera ją ze sobą w długą podróż po niemal całym Edil-Amarandhcie podczas, której Maerad przyjdzie odkryć swoje przeznaczenie...

"Coś, co z pozoru jest proste, w istocie często najtrudniej zrozumieć."
Alison Croggon na kartach swej powieści zabiera nas do niespotkanej dotąd krainy Annaru, zwanej także Edil-Amarandhem, bądź Siedmioma Królestwami (Zaraz, zaraz! Czy skądś tej nazwy nie znamy? Z takiej "Gry o tron" chociażby?)*, rządzącej się swoimi prawami, zamieszkiwanej przez społeczeństwa mające swoje własne zwyczaje i tradycje, spośród których najbardziej uprzywilejowaną warstwą społeczną są...bardowie. Ale nie tacy bardowie celtyccy, którzy grali i śpiewali królom na średniowiecznych dworach, nie tego "typu" co prowadzący dość hulaszczy styl życia Jaskier z  "Wiedźmina" Sapkowskiego , o nie! W świecie stworzonym przez autorkę opisywanej przeze mnie książki zachowali oni co prawda ich cechy - nadal ochoczo śpiewają i grają wesołe (bądź nie) piosnki uzbrojeni w liry, harfy, i.t.d, słyną także z talentu do pisania pięknych ballad i poematów, ale co najważniejsze dzięki Croggon urośli do rangi czarodziejów! Każdy bard w Annarze posiada bowiem Dar, którym uczy się dysponować w jednej ze Szkół rozsianych po całych Siedmiu Królestwach. W tych instytucjach nabywają Wiedzę dzielącą się na trzy Sztuki i służą Światłu. Czym to Światło właściwie jest? Ciężko powiedzieć, więc nawet tego nie próbuję - jeśli chcecie sprawdźcie sami. Ogólnie rzecz biorąc sprawa z bardami nie jest tak prosta, jak może się to z pozoru wydawać - ta grupa społeczna ma swoje własne zasady, skomplikowaną oraganizację i historię - nie ulega, więc wątpliwości, że autorka dopracowała ten wątek w najdrobniejszym szczególe i stworzyła coś zupełnie innego, co się chwali. Pomysłowości jej odmówić nie można, co czytelnik zauważa już w jej liście skierowanym do odbiorców tej pozycji, zamieszczonym na samym początku książki - autorka twierdzi, iż postanowiła ujawnić nam szarym ludziom "arcydzieło literatury annaryjskiej" znane dotąd jedynie uczonym akademickim, będące częścią Pism annaryjskich odkrytych w Maroku w 1991 roku podczas trzęsienia ziemi. Muszę przyznać, że zabieg to świetny, nadaje on bowiem wraz z dodatkiem na końcu książki zawierającym informacje o kulturze, erach i historii cywilizacji Edil-Amarandhu realności opowieści przedstawionej przez Croggon - w pewnym momencie sama zaczęłam zastanawiać się, czy takowa kiedyś nie istniała. :) Tak więc pewna nowatorskość i kreatywność jest, ale...No właśnie, pojawia się pewne "ale" - podczas lektury "Daru" nie mogłam pozbyć się myśli, że autorka wzorowała się na świecie stworzonym przez genialnego pisarza fantasy - Tolkiena. Annar podobnie jak Śródziemie miał swoje Ery, wielkich bohaterów, których czyny opiewane są w pieśniach i podaniach, oraz piękne historie miłosne kojarzące się nam z opowieścią o Luthien i Berenie. Nie można co prawda powiedzieć, że autorka, mówiąc kolokwialnie bezwstydnie zerżnęła dzieło Tolkiena, ale niektóre fragmenty jej powieści za bardzo przywodzą na myśl uniwersum wykreowane przez tegoż pisarza - są jego marną kopią.  Na szczęście jest tego niewiele, więc całościowo rzecz ujmując książka wypada całkiem przyzwoicie.

"Dar" pozbawiony jest jednakże gnającej na łeb, na szyję akcji - płynie ona w dość leniwym, momentami nużącym tempie, co zapewne spowodowała duża ilość opisów. Dla niektórch może być to problem, bo po prostu w szczegółowych opisach przyrody się nie lubują - ja też do takich  osób należę, ale... te w książce Croggon mnie urzekły. Autorka maluje nam obrazy bezkresnych równin, stepów, bagien, górskie przełęcze oraz zachody i wschody słońca, dumne budynki, pełne przepychu Szkoły i dzięki tym właśnie opisom jawią się nam one w wyobraźni niezwykle łatwo - są wręcz namacalne. I na dodatek przy tym ta nasza wyobraźnia pracuje. Pomaga nam w tym też mapka zamieszczona na wewnętrznej stronie okładki - dzięki niej możemy sprawdzić, gdzie dokładnie są nasi bohaterowie i imaginować sobie krainę przez, którą oni wędrują tak...przestrzennie. No właśnie bohaterowie - dotąd nic o nich nie wspomniałam. Na kartach powieści przewija się wiele postaci, niektóre poznamy bliżej, inne nie, ale właściwie autorka skupia się jedynie na dwójce protagonistów - Maerad i Cadvanie - a nawet jeśli mam być szczera tylko na Maerad. Co prawda Croggon używa narracji trzecioosobowej, dzięki, której teoretycznie mamy wgląd w myśli innych bohaterów (Cadvana na przykład trzy razy na krzyż), ale to tej dziewczynie towarzyszymy cały czas, jesteśmy świadkami emocji, wątpliwości, które nią targają, więc najlepiej by było gdybyśmy obdarzyli ją choć namiastką sympatii. Mi się to udało - w sumie tę bohaterkę da się lubić. Nie jest próżna, lękliwa, ale na swój sposób silna, nie użala się nad sobą chociaż ma do tego prawo, a zagubienie, które czasem odczuwa jesteśmy w stanie zrozumieć. Ciekawie wypada także otoczony aurą tajemnicy Cadvan, za którym ciągnie się nieznana nam mętna przeszłość. Kreację postaci uznałabym za nie najgorszą, więc z "Darem" nie jet tak znowu źle.

Powieść Croggon nie jest ani dobra ani zła, ma tyle samo zalet, co wad, więc moich oczach wypada po prostu...średnio. Fabuła, vel tematyka tej ksiażki mnie osobiście nie porwała,  momentami wydała mi się trochę naciągana i początkowo ciężko było mi się w nią wgryźć, ale z czasem potrafiłam dostrzeć także mocne strony tej pozycji - ciekawe pomysły autorki, urokliwe opisy krajobrazów, ładny język powieści i...(co mnie zaskoczyło) brak wątku miłosnego. :) Tak więc wbrew myląco różowej kolorystyce okładki pierwszego tomu "Pellinoru" po tę książkę może sięgnąć każdy - bez względu na płeć i wiek. Może, ale nie musi.  ;) Ja jednak z ciekawości, czy nie będzie przypadkiem lepiej sięgnę po część drugą. :) -4/6



"Chyba trzeba to zrobić -mruknęła. - Musimy opuścić te mokradła. Próżni z jednej strony, skręcony kark z drugiej. Jaka różnica?"





*A nie mogłoby tak dla odmiany być Osiem Królestw, albo Sześć Królestw? Ja rozumiem, że liczba siedem jest symbolem doskonałości no, ale... O_o :)

18 komentarzy:

  1. Kiedyś słyszałam o tej książce, ale niezbyt mnie do niej ciągnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też do niej jakoś specjalnie nie ciągnęło, ale zobaczyłam ją na bibliotecznej półce i postanowiłam chociaż spróbować ją przeczytać. W sumie nie żałuję czasu jej poświęconego, a nawet w mnie w jakiś tam sposób zaciekawiła - przynajmniej na tyle, by sięgnąć po jej kontynuację. :)

      Usuń
  2. Dar chciałam przeczytać, na pewno nie kupić, ale może wypożyczyć, tak myślałam. Trochę teraz nie jestem pewna. Ja w sumie nie czytałam jeszcze Tolkiena, więc podobieństwa by mi się nie narzucały, ale zamierzam to zmienić w tym roku, a książki raczej wcześniej nie przeczytam, pozostaje mi więc nadal myśleć, czy się mi to opłaci. Zawsze wolę, gdy akcja porysza sie szybko, gdy cos sie dzieje, więc nie jestem pewna jak wypadnie w moich oczach ta powieść. Tolkiena musze przeczytać, to obowiązek fana fantastyki, choć słyszałam że momentami można sie trochę nudzić, ale podobnie miałam z Hobbitem. Tam urzekał mnie klimat, niezwykły świat, a przecież to był dopiero początek. Oj, przepraszam Cię, miałam o tej, a wyszło o Władcy Pierścieni. Przepraszam :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi. :) Jeśli "Dar" ciekawił Cię przed przeczytaniem mych wypocin to sięgnij po niego - myślę, że przeczytanie go przed "Władcą pierścieni" będzie nawet niezłym pomysłem bo: a) książka może Ci się spodobać bardziej niż mi, gdyż nie będziesz go porównywała z WP b) po zapoznaniu się z dziełem (przez duże "D) Tolkiena nie tylko "Dar" wypadnie blado w porównaniu z tym kultowym fantasy. ;) Książkę Croggon najtrudniej czyta się przez pierwsze 100 stron, a potem jest już o wiele lepiej - na pewno nie nudzi od tej pory. :) W WP także zdarzają się cięższe momenty - momentami opisy są strasznie nużące, nawet bardziej obszerne niż w "Darze", ale ja dałam rady przez nie przejść - niektóre urzekły mnie, tak jak i te u Croggon. :)

      Usuń
    2. Niestety teraz nie wykorzystam tej rady, bo sięgnęłam po "Władcę...", byłam w bibliotece i jakoś tak wyszło ;) Mam okropnie stare wydanie, ale za jakiś czas zacznę czytać :)
      Miałam Ci też wspomnieć, gdy skończę "Przez Burze Ognia" i zrobiłam to :) Kilka dni temu skończyłam, ale wciąż nie mogę napisać recenzji, albo trafia się inna pozycja do zrecenzowania, albo po prostu nie mam pomysłu. Ogólnie książka mi się spodobała, temat, postacie, pomysł, nie mam obecnie dla niej minusów, chyba, że właśnie coś w trakcie pisania wyjdzie... ;)

      Pozdrawiam.

      PS. Po "Dar" kiedyś sięgnę. :)

      Usuń
    3. To cieszę się, że i Tobie "Przez burze ognia" się spodobało i, że przeczytasz "Władcę pierścieni" już wkrótce - to jest dopiero książka. ;)
      A "Dar" nie ucieknie. :)

      Usuń
  3. Wypożyczyłam kiedyś z biblioteki, bo mnie coś w niej zaciekawiło. Czytało się w miarę przyjemnie, mnie również całkowicie nie porwała, ale była nawet nawet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - jest taka "nawet, nawet", że nawet trochę ciekawi część druga. :)

      Usuń
  4. Czasem się zastanawiam czy przeczytać tę książkę czy nie, ale skoro jest średnia, to chyba już sobie odpuszczę. Chociaż ci bardowie-magowie to całkiem ciekawe połączenie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz miał okazję to chociaż spróbuj ją przeczytać (jak przetrwasz pierwsze sto stron to pójdzie już z górki) - dla bardów- magów. ;) Początkowo ten pomysł wydał mi się...dziwny - jednak przyznaję, że jest też bardzo interesujący. I co najważniejsze jest w nim oryginalność. :)

      Usuń
  5. Jak dla mnie zapowiada się interesująco :)

    Nominowałam Cię do nowej zabawy blogowej - "NIEnawidzę". Więcej informacji na behind-cover.blogspot.com Zapraszam do udziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... - dobrze, że chociaż jedną osobę udało mi się zainteresować tą książką. ;)
      Bardzo, bardzo dziękuję za nominację- jest mi niesamowicie miło. Niedługo się w nią zabawię. :)

      Usuń
  6. Z początku myślę - coś dla mnie! Ale później mój zapał trochę osłabł, szczególnie porównanie do Tolkiena mnie zraziło, bo za nic nie mogę przekonać się do jego twórczości. Zobaczymy jak wyjdzie, może przeczytam, może nie. Na razie odpuszczam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli do Tolkiena nie możesz się przekonać, do jego książek Cię nie ciągnie to może właśnie dlatego "Dar" Ci się spodoba. ;) Nie zaszkodzi kiedyś, w przyszłości dalekiej, bądź bliskiej spróbować. :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Wiem, że to książka nie w gustach wszystkich. :)

      Usuń
  8. Trochę przerażają mnie te szczegółowe opisy przyrody, choć napisałaś że w tej książce nie są takie złe. Jeszcze się zastanowię, czy warto sięgnąć po tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, zastanów się jeszcze. :) A opisami się nie przejmuj, bo...są takie...ładne. ;)

      Usuń