Osoby, które doświadczyły śmierci klinicznej mówią zazwyczaj o świetle w tunelu, przeglądzie wszystkich wydarzeń ze swojego życia , niesamowitym uczuciu błogości i spokoju. Co jest po tej drugiej stronie? Jak naprawdę wygląda życie po śmierci? Kiedyś na pewno się tego dowiemy, gdyż każdy z nas odejdzie z tego świata. Jednakże kwestia ta od początków naszego istnienia nurtuje człowieka, nurtuje i nurtować będzie...
Jak każdy wie, w dawnych , starożytnych czasach , ludzie tłumaczyli sobie trudne do wyjaśnienia zagadnienia i zjawiska takie jak początki świata i gatunku homo sapiens, pierwiastków dobra i zła, przyrody, np. zmiany pór roku), a także życia po śmierci, za pomocą mitów. Powstawały one w wielu zakątkach naszego globu, zarówno w Japonii, Indiach, Chinach, Afryce, jak i w Skandynawii, czy Grecji. Te ostatnie znamy najbliżej, najlepiej. Któż nie słyszał o dwunastu pracach Heraklesa, poświęceniu Prometeusza i Królestwie Podziemi, władanym przez przerażającego Hadesa...
W tym momencie czytający ten mój przydługawy wstęp osobnik może pomyśleć sobie w następujący sposób: "Po co ona to w ogóle pisze? Po pierwsze, nic w tym odkrywczego - mity greckie i rzymskie się przecież czytało, po drugie miała tu być recenzja książki, a nie jakieś dołujące wynurzenia o nie-życiu". To ja się w takim razie spróbuję wytłumaczyć i udowodnić, że powieść ta jednak coś z tym długaśnym wprowadzeniem ma wspólnego...
Siedemnastoletnia Pierce Oliviera, główna bohaterka "Porzuconych" w wyniku nieszczęśliwego wypadku omal nie zginęła. Tak naprawdę przez chwilę była martwa, odeszła z tego świata (bynajmniej nie w kierunku światła) i znalazła się w dziwacznym, niepokojącym miejscu. Dziewczynie udało się jednak z niego uciec i do doczesnego życia powrócić. Lekarze tłumaczyli jej, że były to wyłącznie halucynacje w stanie śmierci klinicznej, spowodowane chwilową utratą aktywności elektrycznej mózgu, ona jednak miała niezbity dowód na to, że wszystko co widziała było prawdą...
Po "powrocie" życie Pierce ulega drastycznej zmianie. Czuje się wyobcowana, trudno jest jej się skupić na lekcjach, nawiązywać kontakty z rówieśnikami. Dodatkowo w jej szkole dochodzi do nieprzyjemnej sytuacji i musi ją opuścić. Wraz z mamą przeprowadza się na niewielką, ponurą wysepkę Isla Huesos - to miejsce gdzie dorastała jej rodzicielka. Tam powrócą demony z przeszłości dziewczyny, związane z pewnym niepokojącym, młodym mężczyzną...
Tym razem Meg Cabot raczy czytelnika młodzieżówką okraszoną wątkami mitologicznymi. Autorka przypomina nam posępną, mroczną opowieść o Hadesie i Persefonie i wprowadza do odświeżonego, ciutkę unowocześnionego Królestwa Podziemi. Niestety wycieczka po piekle za szybko się kończy - docieramy zaledwie do jego przedsionków, po czym wraz z Pierce wracamy do normalnego życia. Niewątpliwe autorka miała dobrą, ciekawą koncepcję na temat egzystowania po śmierci, jednak (moim zdaniem błędnie) szybko ją porzuciła, skupiając się na nastoletnich problemach i rozterkach bohaterki i jej przeszłości. Nie wiem, może rozwinie ją szerzej w kolejnych częściach?
Kreacja bohaterów także wydaje mi się słaba. Kilka lat temu chętnie zaczytywałam się w powieściach pani Cabot (sławetnym, przede wszystkim wśród dziewczyn, cyklu "Pamiętnik księżniczki",
"Liceum Avalon", serii "Pośredniczka" ) i w każdej jej książce pojawiały się ciekawe, zabawne, sympatyczne postaci, wzbudzające raczej ciepłe uczucia (może prócz "czarnych" charakterów :)). Tymczasem protagoniści "Porzuconych" nie wzbudzili we mnie żadnych, absolutnie żadnych pozytywnych emocji - wyłącznie obojętność i nawet pewną dozę irytacji. Sama Pierce to postać bezbarwna, kompletnie niczym się nie wyróżniająca - może poza zamiłowaniem do ratowania zwierzątek, a w szczególności wszelkiego rodzaju ptactwa. Tajemniczy, mroczny John początkowo wzbudzał jakąś fascynację, wprowadzał aurę grozy, niepewności, jednak zdanie za zdaniem, kartka za kartką, zaciekawienie tą postacią malało. O babci prowadzącej sklep z włóczkami pod nazwą "Manja Dzierganja"(brzmi diabolicznie, prawda?) w miejscu niezwykle ciepłym i wujku namiętnie oglądającym prognozy pogody, bliżej nie wspomnę...
Za to klimacik książka ma fajny. Akcja rozgrywa sie na posępnej, mrocznej wysepce, której już sama nazwa (Wyspa Kości) wzbudza dreszczyk. Dodatkowo autorka wymyśliła świetną historię, tłumaczącą dlaczego miejsce to posiada takie, a nie inne określenie. Sprawa z pewnym diamentem (jakim dokładnie nie zdradzę) i wszelkie odniesienia do mitologii greckiej są zajmujące i intrygujące. Chciałoby się ich więcej i więcej... a tymczasem autorka daje nam ich tylko posmakować.
Mam mieszane uczucia co do "Porzuconych" i naprawdę ciężko mi jednoznacznie stwierdzi , czy ich lekturę odradzam, czy raczej polecam. Jak widać na przykładzie różnorakich recenzji książka ta może się zarówno podobać, jak i nie - wszystko to kwestia gustu i nastawienia. Moim zdaniem powieść ta sprawi się dobrze jedynie w roli czasoumilacza (bądź czasozapychacza), lekkiej, niezobowiązującej lektury, takiej "dla wytchnienia", na ponure, zimowe (a raczej, patrząc na te ocieplenia, zimowo - wiosenne) wieczory. :)
Ocena: +6/10
Dzisiaj kolejny utwór skomponowany przez Adriana von Zieglera, tym razem w klimacie gotyckim. ;)
Jak każdy wie, w dawnych , starożytnych czasach , ludzie tłumaczyli sobie trudne do wyjaśnienia zagadnienia i zjawiska takie jak początki świata i gatunku homo sapiens, pierwiastków dobra i zła, przyrody, np. zmiany pór roku), a także życia po śmierci, za pomocą mitów. Powstawały one w wielu zakątkach naszego globu, zarówno w Japonii, Indiach, Chinach, Afryce, jak i w Skandynawii, czy Grecji. Te ostatnie znamy najbliżej, najlepiej. Któż nie słyszał o dwunastu pracach Heraklesa, poświęceniu Prometeusza i Królestwie Podziemi, władanym przez przerażającego Hadesa...
W tym momencie czytający ten mój przydługawy wstęp osobnik może pomyśleć sobie w następujący sposób: "Po co ona to w ogóle pisze? Po pierwsze, nic w tym odkrywczego - mity greckie i rzymskie się przecież czytało, po drugie miała tu być recenzja książki, a nie jakieś dołujące wynurzenia o nie-życiu". To ja się w takim razie spróbuję wytłumaczyć i udowodnić, że powieść ta jednak coś z tym długaśnym wprowadzeniem ma wspólnego...
Siedemnastoletnia Pierce Oliviera, główna bohaterka "Porzuconych" w wyniku nieszczęśliwego wypadku omal nie zginęła. Tak naprawdę przez chwilę była martwa, odeszła z tego świata (bynajmniej nie w kierunku światła) i znalazła się w dziwacznym, niepokojącym miejscu. Dziewczynie udało się jednak z niego uciec i do doczesnego życia powrócić. Lekarze tłumaczyli jej, że były to wyłącznie halucynacje w stanie śmierci klinicznej, spowodowane chwilową utratą aktywności elektrycznej mózgu, ona jednak miała niezbity dowód na to, że wszystko co widziała było prawdą...
Po "powrocie" życie Pierce ulega drastycznej zmianie. Czuje się wyobcowana, trudno jest jej się skupić na lekcjach, nawiązywać kontakty z rówieśnikami. Dodatkowo w jej szkole dochodzi do nieprzyjemnej sytuacji i musi ją opuścić. Wraz z mamą przeprowadza się na niewielką, ponurą wysepkę Isla Huesos - to miejsce gdzie dorastała jej rodzicielka. Tam powrócą demony z przeszłości dziewczyny, związane z pewnym niepokojącym, młodym mężczyzną...
Tym razem Meg Cabot raczy czytelnika młodzieżówką okraszoną wątkami mitologicznymi. Autorka przypomina nam posępną, mroczną opowieść o Hadesie i Persefonie i wprowadza do odświeżonego, ciutkę unowocześnionego Królestwa Podziemi. Niestety wycieczka po piekle za szybko się kończy - docieramy zaledwie do jego przedsionków, po czym wraz z Pierce wracamy do normalnego życia. Niewątpliwe autorka miała dobrą, ciekawą koncepcję na temat egzystowania po śmierci, jednak (moim zdaniem błędnie) szybko ją porzuciła, skupiając się na nastoletnich problemach i rozterkach bohaterki i jej przeszłości. Nie wiem, może rozwinie ją szerzej w kolejnych częściach?
Kreacja bohaterów także wydaje mi się słaba. Kilka lat temu chętnie zaczytywałam się w powieściach pani Cabot (sławetnym, przede wszystkim wśród dziewczyn, cyklu "Pamiętnik księżniczki",
"Liceum Avalon", serii "Pośredniczka" ) i w każdej jej książce pojawiały się ciekawe, zabawne, sympatyczne postaci, wzbudzające raczej ciepłe uczucia (może prócz "czarnych" charakterów :)). Tymczasem protagoniści "Porzuconych" nie wzbudzili we mnie żadnych, absolutnie żadnych pozytywnych emocji - wyłącznie obojętność i nawet pewną dozę irytacji. Sama Pierce to postać bezbarwna, kompletnie niczym się nie wyróżniająca - może poza zamiłowaniem do ratowania zwierzątek, a w szczególności wszelkiego rodzaju ptactwa. Tajemniczy, mroczny John początkowo wzbudzał jakąś fascynację, wprowadzał aurę grozy, niepewności, jednak zdanie za zdaniem, kartka za kartką, zaciekawienie tą postacią malało. O babci prowadzącej sklep z włóczkami pod nazwą "Manja Dzierganja"(brzmi diabolicznie, prawda?) w miejscu niezwykle ciepłym i wujku namiętnie oglądającym prognozy pogody, bliżej nie wspomnę...
Za to klimacik książka ma fajny. Akcja rozgrywa sie na posępnej, mrocznej wysepce, której już sama nazwa (Wyspa Kości) wzbudza dreszczyk. Dodatkowo autorka wymyśliła świetną historię, tłumaczącą dlaczego miejsce to posiada takie, a nie inne określenie. Sprawa z pewnym diamentem (jakim dokładnie nie zdradzę) i wszelkie odniesienia do mitologii greckiej są zajmujące i intrygujące. Chciałoby się ich więcej i więcej... a tymczasem autorka daje nam ich tylko posmakować.
Mam mieszane uczucia co do "Porzuconych" i naprawdę ciężko mi jednoznacznie stwierdzi , czy ich lekturę odradzam, czy raczej polecam. Jak widać na przykładzie różnorakich recenzji książka ta może się zarówno podobać, jak i nie - wszystko to kwestia gustu i nastawienia. Moim zdaniem powieść ta sprawi się dobrze jedynie w roli czasoumilacza (bądź czasozapychacza), lekkiej, niezobowiązującej lektury, takiej "dla wytchnienia", na ponure, zimowe (a raczej, patrząc na te ocieplenia, zimowo - wiosenne) wieczory. :)
Ocena: +6/10
Dzisiaj kolejny utwór skomponowany przez Adriana von Zieglera, tym razem w klimacie gotyckim. ;)
Zastanowię się... lubię tą autorkę, ale z nam ją tylko z tych leciutkich książek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak , Meg Cabot pisze właśnie takie lekkie powieści . Jeśli lubisz autorkę i będziesz miała okazję przeczytać " Porzuconych " to ... czemu nie ? :) Może trafią akurat w Twoje gusta ? :)
UsuńBardziej podoba mi się ta druga okładka, chociaż polska też niczego sobie. Co do książki, mam w planach i ciekawi mnie wątek, jaki zawiera ;)
OdpowiedzUsuńJak ciekawi to musisz przeczytać . ;) Ja jestem natomiast ciekawa , jak Tobie się spodobają " Porzuceni " .. Będę wyczekiwała Twojej recenzji . ;)
UsuńCzytałam, czytałam, ale nie PRZEczytałam :)
OdpowiedzUsuńZachęcił mnie w tej książce wątek mitologiczny, ale było go tak niewiele, że niestety nie zdołałam przebrnąć do końca powieści. Zgadzam się z Tobą - autorka zbyt szybko "Porzuciła" świat mitów... który jest zdecydowanie najmocniejszą stroną książki!
Świetna recenzja - nic dodać, nic ująć! Jednak pomimo, że mnie powieść zawiodła, wielu osobom może się spodobać jej specyficznie tajemniczy nastrój!
Pozdrawiam ciepło,
Wilk
Przeczytałam i w znacznej części się z Tobą zgadzam ;-)
OdpowiedzUsuńklimaty jakie lubię, ale te czasoumilacze niezbyt mnie kuszą :) zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńMnie osobiście książka się bardzo podobałą i wkrótce sięgam po kolejną część :D
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała okazję to też, tak z ciekawości sięgnę po część drugą . Może znajdę w niej, to czego zabrakło mi w " Porzuconych " ? :)
UsuńCzytałam w wakacje, tak mnie wciągnęła, ze przez cały dzień nic nie robiłam tylko ją czytałam :P Ogólnie bardzo wciągająca seria ;)
OdpowiedzUsuńRaczej książka nie dla mnie. Dodaję do obserwowanych, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń